Rzeczywistość w Nadarzynie przebiła już dziesięciokrotnie scenariusz serialu „Ranczo”. Tamtejszy wójt Janusz Grzyb z PSL-u, który zasłynął w Polsce sprawą oświadczeń majątkowych, w których zapomniał w nich napisać o dwóch domach i stajni, niczym pan i władca rządzi podwarszawską gminą. Ostatnio zabrał komisariatowi policji w Nadarzynie komputery i modem do internetu po tym, jak ci „zamachnęli się” na władzę i zatrzymali jego pijanego zastępcę za kierownicą auta.
Janusz Grzyb to typowy PSL-owski gminny baron. Swoim nadarzyńskim lennem rządzi już od 18 lat. Bezwzględnie. Ostatnio jednak wójt ma coraz więcej kłopotów. Zaczęło się od jego oświadczeń majątkowych, w których prokuratura doszukała się nieprawidłowości. Później były wybory, w których wójt wygrał tylko o włos z kontrkandydatem. W sierpniu br. przyczyną kłopotów stał się jego zastępca, który usłyszał zarzut prowadzenia auta pod wpływem alkoholu. 3 sierpnia policjanci zatrzymali go w miejscowości Rusiec, a badanie wykazało ponad 3 promile alkoholu we krwi. Sprawę nagłośniono w mediach.
To z kolei zwróciło uwagę wójta na posterunek w Nadarzynie – postanowił zabrać stamtąd użyczane policji drukarki, komputery, niszczarki i modem internetowy. Informacje te potwierdzono w biurze prasowym Komendy Powiatowej w Pruszkowie.
źródło: niezależna.pl
Ale proszę Państwa ponad połowa wyborców i tak na niego głosuje. O czym to świadczy? Co to mówi o ludziach?