Zaspokojenie życiowych potrzeb każdego człowieka jest wymogiem sprawiedliwości. Należy też do nich sprawiedliwy podział żywności, przede wszystkim chleba i wody. Prorocy Starego Testamentu napiętnowali wszelkie przejawy niesprawiedliwości społecznej jako ciężkie przewinienia przeciw Bogu i ludziom. Lecz prorok Izajasz uczy, że istnieją dwa wielkie niebezpieczeństwa. Po pierwsze, potrzeba chleba i wody może być zaspokajana czymś, co stanowi ich namiastkę, a po drugie, poprzestanie na chlebie i wodzie nie wystarczy, bo można przeoczyć albo zupełnie zlekceważyć inny głód, tak samo dotkliwy – głód Boga. Tylko On jest w stanie mu sprostać i to czyni, bo jest „dobry dla wszystkich, a Jego miłosierdzie nad wszystkim, co stworzył” (por. Ps 145, 9). Dlatego psalmista z wdzięcznością wyznaje: „Otwierasz rękę, karmisz nas do syta” (por. Ps 145, 16).
Tłumy zgromadzone wokół Jezusa tak bardzo zasłuchały się w Jego nauczanie, że trwały przy Nim do późnego wieczora. Uczniowie widzieli potrzebę zaspokojenia ich głodu, lecz uznali, że słuchacze sami powinni o to zadbać. Sugerowali więc rozesłanie zgłodniałych ludzi w poszukiwaniu chleba. Jezus, wychodząc naprzeciw głodowi słowa Bożego, nie zlekceważył głodu chleba: „Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść!” (Mt 14, 16). Nie dysponując żywnością, uczniowie byli przekonani, że są bezsilni. Konieczna okazała się interwencja Jezusa, której w ogóle nie przewidywali. Cudowne rozmnożenie chleba wskazuje na konieczność umiejętnego łączenia dwóch wymiarów: tego, który kieruje wzrok ku Bogu, hojnemu Dawcy, bo „jest blisko wszystkich, którzy Go wzywają” (por. Ps 145, 18), i temu, który kieruje wzrok ku ludziom, okazując im pomoc, jakiej potrzebują. Oba wymiary stanowią zadanie Kościoła i wyznaczają powinności wiernych, którzy do niego należą. Chcąc sprostać temu powołaniu, nie możemy polegać wyłącznie na sobie i na własnych siłach. Gdyby poprzestać na bezradności uczniów, głodny tłum nie zostałby nakarmiony, a głód chleba mógłby przesłonić i zdławić głód słowa Bożego.
W Liście do Rzymian św. Paweł podkreśla, że we wszystkim decydująca jest mocna więź z Jezusem Chrystusem. Wiele okoliczności jej nie sprzyja, a nawet ją osłabia i niszczy, lecz właściwą miarę silnej wiary i przynależności chrześcijańskiej stanowi wierność. Znajduje ona wyraz w zaufaniu podobnym do tego, które okazali uczniowie, zaczynając łamać na oczach wielotysięcznego tłumu zaledwie pięć chlebów i rozdzielać dwie ryby. Zaspokojenie głodu wszystkich zgromadzonych wydawało się absolutnie nierealne. Ale tam, gdzie człowiek nic nie może, dobroć Boża czyni cuda. Trzeba jedynie – i aż! – bezgranicznie zaufać Bogu. W rozważaniu godności i powinności wyznawcy Chrystusa św. Paweł łączy poznanie dobroci Bożej z wyznaniem pełnego zaufania, otwartego na jej przyjmowanie. Pyta retorycznie: „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej?” (Rz 8, 35). W tym pytaniu istnieje zamierzona dwutorowość: od miłości, którą Chrystus ma wobec Ojca, i od miłości, którą my powinniśmy mieć wobec Chrystusa. Wyliczając rozmaite przeciwności, Apostoł Narodów odpowiada, że nie ma nic takiego, co zdołałoby nas odłączyć od miłości Boga, i dodaje: „która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8, 39). Warunkiem niezłomnej wierności Bogu jest ufne naśladowanie Chrystusa.
Ks. prof. Waldemar Chrostowski
Źródło: niedziela.pl