Apostolstwo eucharystyczne niewiasty [słowo na niedzielę]

Niewiasty katolickie, dziś Was do walki wzywam, do walki dla Chrystusa Króla, dla Chrystusa żyjącego wśród nas w Sakramencie miłości. Do tej walki nie potrzeba ani broni, ani przemocy, ani gwałtu. Ten, który jak cichy baranek szedł na zabicie, wzywa do walki bronią miłości, miłości Boga, miłości ludzi. A nasza walka, walka niewiasty kochającej Chrystusa, to ciche apostolstwo, werbowanie dusz dla Tego, który nabył sobie dusze ludzkie ceną Przenajświętszej Krwi, który codziennie w ofierze Mszy świętej te dusze na nowo zbawia.

Dziś niewiasta katolicka musi stać się żołnierzem, żołnierzem Chrystusa Króla w cichym ukryciu tabernaculum, werbować Jemu dusze, serca ludzkie. Musi trzymać w ręku gorejącą pochodnię, by wzniecać w sercach płomień miłości Chrystusowej.

Niewiasto katolicka, o ile chcesz brać udział w walce z nieprzyjacielem, który za cel postawił sobie uśmiercić Chrystusa – bądź apostołką Eucharystii, apostołką Miłości!

Jakże my, niewiasty, mamy w cichym kółku rodzinnym stawać się apostołkami Eucharystii?
Zaznaczam, że w apostolstwie musimy rozróżniać dwa momenty; każde apostolstwo składa się z duszy i z ciała. Tak jak w człowieku dusza ważniejsza od ciała, bo je ożywia (…) podobnie i w apostolstwie.

Zacznijmy wiec od duszy apostolstwa (…) O ile chcemy szerzyć miłość ku Chrystusowi Królowi, utajonemu w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza, zaczynać nam trzeba przede wszystkim od wyrobienia we własnej duszy, we własnym sercu tej prawdziwej, czynnej miłości ku Jezusowi – przekonania, że On w tabernaculum jest Alfą i Omegą, początkiem i końcem wszystkiego co istnieje na świecie.

Panie moje, nigdy nie staniemy się apostołkami Eucharystii, o ile nie będziemy miały w sercu silnej, niewzruszonej niczym, głębokiej wiary w obecność Chrystusa w Przenajświętszym Sakramencie, o ile ta mała Hostia nie stanie się centrum, około którego całe życie nasze obracać się będzie.

A czy tak jest? (…) Panie moje, uderzmy się w piersi – i Wy, i ja – a przynajmniej mijemy odwagę przyznać się do tego, że wiara nasza w obecność Chrystusa w Sakramencie Ołtarza jest powierzchowna, płytka, teoretyczna, nie życiowa, bo żadnych, albo prawie żadnych owoców w życiu naszym nie wydaje.

Czy my, które tak rzadko odwiedzamy Pana Jezusa w Przenajświętszym Sakramencie, możemy powiedzieć, że w Jego obecność wierzymy?
Patrzmy, przepełnione są dancingi, cukiernie, kabarety, kina, teatry (…) a kościoły nasze puste (…) Lampka towarzyszką Jezusa, czasem jakieś dziecko, jakaś staruszka na chwilę klęknie przed kratą i szepce modlitwy (…) i znowu sam, sam – Pan nad pany, przed którym aniołowie upadają na twarz wołając: „Święty, Święty, Święty, Pan, Bóg zastępów!”

Gdzie więc nasza wiara? (…) Czemu my takie obojętne dla naszego Boga? – Na to jest zwykle odpowiedź: czasu nie mamy. To ogólna wymówka, ale czy prawdziwa? (…) Czasu nie mamy dla Boga, który nieustannie o nas myśli, nieustannie przy życiu nas utrzymuje? (…)

Moje Panie, albo bądźmy wierzące, a wtedy przede wszystkim miejmy dla Jezusa czas – wszak od Niego zależy błogosławieństwo w naszych pracach, w naszych przedsięwzięciach (…) albo bądźmy niewierzące, a mniej będziemy odpowiedzialne za niewiarę zupełną niż za tę naszą wiarę obojętną; czasem z łaski zaglądam do kościoła, czasem z łaski do Komunii świętej przystąpię (…) Gdy choroba, trwoga, niebezpieczeństwo – wtedy na kolana, wtedy daję na Mszę świętą, a tak zwykle o Jezusa nie dbam! To jest – nazwijmy to po imieniu – karykaturą wiary. A Bóg w Piśmie świętym tak o tym się wyraża: „Obyś był zimny albo gorący – ale żeś letni, zacznę cię wyrzucać z ust moich!”

Gdzie wiara nasza? (…) Jezus w Sakramencie Ołtarza chce być pokarmem naszym. Jest dla nas chlebem codziennym, który z nieba zstąpił, by wzmocnić dusze nasze, by dać im życie Boże, siłę, by biedna dusza nie wpadła w niebezpieczną anemię duchową, w tę tak groźną w swych skutkach obojętność religijną. A my (…) trzymamy się tak daleko od Stołu Pańskiego. Dobrze rozumiemy, że ciało nasze chleba powszedniego potrzebuje, by nie zginąć z głodu, ale dla duszy naszej czyż nam pokarmu nie potrzeba?

Niech więc od Komunii świętej powstrzymują nas jedynie istotne przeszkody – nigdy brak silnej wiary! O, gdybyśmy wierzyły, życie nasze skierowane byłoby ku Jezusowi – Hostii, jak kwiat ku słońcu! Zrozumiałybyśmy słowa wielkiego protestanckiego myśliciela, który wołał: „Gdybym był katolikiem, gdybym wierzył w obecność Chrystusa Pana w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza, spędziłbym całe życie na kolanach!”

A im częściej odwiedzać będziemy Jezusa – Hostie, im częściej będziemy na Mszy świętej, im częściej z Nim łączyć się będziemy w Komunii świętej – tym więcej serce nasze rozpali się święta miłością Chrystusową, tym ściślej z Nim zjednoczone będziemy, tym bardziej będziemy mogły powiedzieć ze św. Pawłem: „Żyję ja, nie, już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus”.
A gdy Chrystus żyć będzie w nas, wtedy nawet bezwiednie staniemy się apostołkami Jezusa, apostołkami Eucharystii (…) Gdy Chrystus żyć będzie w nas, wtedy i my ze swej strony usilnie nad tym pracować będziemy, by dusze pociągnąć do miłości Chrystusowej. A to właśnie nasze apostolstwo! Wszak niewiasta powinna być kapłanką ogniska domowego. Jej powierzył Bóg duszpasterstwo w rodzinie, ona toruje kapłanowi drogę do serca męża, do serc dzieci, ona prowadzi dusze powierzone sobie przez Boga do sakramentów świętych, ona stoi na straży wiary i moralności. (…)
A jakimi sposobami swoje apostolstwo spełnia? Czy darem słowa, czy karceniem, czy namową usilną? Nie, nie! To wszystko może być dobre, nieraz pomocne, ale o tyle tylko, o ile wewnątrz, w ukrytej głębi jej duszy, w świątyni jej serca palić się będzie – niby wieczna lampka przed tabernaculum – miłość ku Jezusowi – Hostii, o ile w świątyni jej serca żyć będzie Jezus. Wtedy życie jej stanie się apostolstwem cichej, pogodnej miłości, apostolstwem modlitwy, apostolstwem ofiary na wzór miłości, modlitwy i ofiary Boskiego Więzienia w tabernaculum.

Niewiasto katolicka, zrozumiej swe apostolstwo! Na wzór Chrystusa bądź apostołką miłości! Mając Jezusa w sercu, szukając siły u stóp tabernaculum, zamienisz życie swe w życie miłości, a tą miłością zwyciężysz wszelkie trudności w życiu matki, w życiu małżonki, w życiu pani domu. Nie byłoby dzisiejszych fatalnych rozwodów, gdyby niewiasta, małżonka w życiu rodzinnym, w pożyciu małżeńskim kierowała się miłością zaczerpniętą nie z miłości własnej, ale z miłości Serca Jezusa.

Na wzór Jezusa w tabernaculum bądź apostołką modlitwy! Modlitwą u stóp Hostii białej, modlitwą po Komunii świętej, gdy Jezusa masz w sercu – wszystko wyprosisz. Modlitwa to prawdziwe apostolstwo!

Niewiasto katolicka, czy rozumiesz, że Twym obowiązkiem obronić modlitwą duszę męża od złych wpływów, od niewiary, od niemoralności (…), duszę dzieci od pokus młodości, od niemoralności, od materializmu, od odstępstwa od Boga? (…) A nie dość jednego pacierza, często bezmyślnie odmawianego (…) Nie! U stóp tabernaculum niech gorąca modlitwa wznosi się ku Bogu za pośrednictwem Jezusa – Hostii, a Bóg wysłucha – to pewne. A po każdej modlitwie u stóp Eucharystii zaniesiesz do domu swego trochę tej atmosfery eucharystycznej, zdrowego Bożego tchnienia, które uświęca i oczyszcza.

Na wzór Jezusa w tabernaculum bądź apostołką ofiary! Jezus w tabernaculum żyje dla nas w najzupełniejszym wyniszczeniu, bo nieustannie po całej kuli ziemskiej odnawia niekrwawym sposobem krwawą Ofiarę Krzyżową – ofiarę nieustanną powstrzymuje karzącą rękę Bożą, wyprasza miłosierdzie dla dusz grzesznych, ściąga błogosławieństwo tam, gdzie sprawiedliwość Boża karać powinna.

Czy u stóp Hostii Przenajświętszej nie nauczysz sie tego, że najważniejsze twe apostolstwo eucharystyczne – to apostolstwo wiary? Najważniejsze, ale i najtrudniejsze. Jezus zostawił Apostołom swoim Przenajświętszy Sakrament jako pamiątkę swojej Męki i Śmierci, aby ten Przenajświętszy Sakrament i nam nieustannie przypominał nasz obowiązek stawania się ofiarą dla miłości Jezusa, dla zdobywania Jemu dusz. Tylko Jezus w tabernaculum, Jezus, pokarm codzienny twej duszy, da ci siłę do życia najwspanialszego, do tego najskuteczniejszego apostolstwa – apostolstwa ofiary.

Być ofiarą – o, to nie łatwo. To znaczy wyrzekać się swojego „ja”, brać na siebie życie nieustannego poświęcenia się dla innych, brać na siebie – z uśmiechem na ustach – krzyże codzienne, wyrabiać w sobie, z miłości ku Jezusowi, miłość cierpienia. Bo wszak cierpienie z miłością znoszone – to najskuteczniejsze apostolstwo, to najcudowniejsza modlitwa, to najwspanialszy hymn miłości. A to, co dla ludzkiej, żądnej pociech natury wydaje się być niemożliwe, staje się możliwe i łatwe nawet, w cieniu tabernaculum. Dusza kochająca nigdy lepiej nie zrozumie piękna, siły i mocy – prawie wszechmocy – ofiary, jak u stóp Więźnia Miłości, który nieustannie Siebie samego zanosi w ofierze całopalnej Ojcu Niebieskiemu za grzeszny świat.

Niewiasto katolicka, zaczerpnij u stóp tabernaculum, w Komunii świętej ducha ofiary, a wrócisz do domu swego gotowa znosić pogodnie i cierpliwie krzyżyki życia codziennego. O, jakże pięknym apostolstwem jest apostolstwo ofiary i cierpień pogodnie znoszonych! Czy w tych smutnych stosunkach rodzinnych, tak często spotykanych, nie odgrywa dużej roli to właśnie, że niewiasta nie potrafi być pogodną w trudnościach życia małżeńskiego, nie potrafi cicho i z miłością znosić przykrości domowych? Gdybyś u stóp tabernaculum nabyła zrozumienie wartości apostolstwa ofiary i cierpienia, przekonałabyś się, że właśnie to, co ciężkie naturze – ofiara i cierpienie – z miłością zniesione stanie się podwaliną szczęścia domowego, pokoju w rodzinie.

Kochaj Jezusa w Tabernaculum, a staniesz się przez to samo apostołką modlitwy, miłości, ofiary i spełniać będziesz najcudowniejszym sposobem apostolstwo eucharystyczne w rodzinie swojej, w otoczeniu swoim, w środowisku, w którym z woli Bożej żyjesz.

Nie potrzeba mi przypominać tobie, Niewiasto katolicka, matko chrześcijańska, jaka jest działalność eucharystyczna na zewnątrz, bo serce kochające co raz to nowe środki do osiągnięcia celu wynajduje. „Die Liebe ist erfinderisch” – mówi Niemiec – i to prawda, o ile rzeczywiście kochamy.

Kochaj Jezusa w tabernaculum, a nie potrzeba ci będzie przypominać, byś swe maleństwo wzięła na ramiona i zaniosła przed tabernaculum, aby Jezus promieniami Swojej miłości to serduszko twego dziecka rozpalił, nie potrzeba ci będzie przypominać, byś z całą starannością dziecko swoje przygotowywała do I Komunii świętej, uważając ten akt za najważniejszą chwilę w życiu dziecka. Nie potrzeba ci będzie przypominać, byś czuwała nad czystością serca swego dziecka (…) nie potrzeba ci będzie przypominać, byś czuwała nad tym, aby twój mąż i dzieci uczęszczali na niedzielną Mszę świętą, aby przystępowali, choć raz na miesiąc, do sakramentów świętych, do codziennej Komunii świętej, o ile dusze ich do tego będą już przygotowane. Nie potrzeba ci będzie przypominać, abyś dbała o świątynię Pańską, byś starała się, żeby ołtarz był czysty, kwiatami przybrany (…)

Kochaj, Niewiasto katolicka, kochaj tak gorąco, tak z całego serca Jezusa w tabernaculum! Kochaj Go, bo On twym Przyjacielem najwierniejszym, który zawsze gotów ciebie wysłuchać, ciebie pocieszać, ciebie wzmocnić w twych cierpieniach i trudnościach! Kochaj Jezusa w tabernaculum, bo On Życiem życia twego. Sercem twego serca – On twą Miłością, wszystko twoje na ziemi, choćby wszystko cię zdradziło, wszystko cię opuściło, On zawsze zostanie przy tobie, zawsze będzie ci Obrońcą i Opiekunem.
Kochaj całą wolą twego serca, a wtedy będziesz apostołką Eucharystii wszędzie, gdzie cię Bóg postawi (…) Jak mówi św. Augustyn: „Kochaj, a czyń co chcesz”. Kochaj – a miłość w tobie nie zostanie bezczynną, lecz stanie się siłą działającą. Miłość trawiąca twe serce działać będzie wokół ciebie cuda miłości, cuda apostolstwa eucharystycznego, co niechaj da nam wszystkim Bóg nasz i Pan Jezus w Sakramencie swej Miłości utajony.

Św.  Urszula Ledóchowska

Tekst i grafika:urszula.ovh.org

Podziel się artykułem na: Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+Email this to someone

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top