Wierzyć to chodzić po wodzie. [słowo na niedzielę]

Musi się w nas dokonać rewolucja serca, rewolucja umysłu, ogromny przewrót, abyśmy nie wpadali w kompleksy, nie dali się zepchnąć na margines życia, ale z podniesioną głową, jako chrześcijanie, chodzili po tej ziemi, bo naprawdę nie mamy się czego wstydzić. Należymy przecież do Króla Wszechświata. Musi się dokonać rewolucja serca i umysłu, byśmy mogli być w pełni szczęśliwi z tego, że naszym Panem jest Jezus.

Niesamowite, że Papież Franciszek, ten nowy biedaczyna z Argentyny (kiedy Włosi mówią „Franciszek” bez dodatkowych określeń, to mają na myśli biedaczynę z Asyżu), takie słowa skierował do nas w swej pierwszej homilii: „Możemy wędrować do woli, możemy budować wiele rzeczy, ale jeśli nie wyznajemy Jezusa Chrystusa, wszystko przestaje funkcjonować. Staniemy się pozarządową organizacją charytatywną, ale nie Kościołem, Oblubienicą Jezusa Chrystusa”.

Mamy do wyboru: albo będziemy żarliwymi wyznawcami Jezusa z Nazaretu, albo będziemy pozarządową organizacją charytatywną, która owszem będzie spełniać różne dobre uczynki, rozdawać to czy tamto, ale zwyczajnie nie będzie Oblubienicą Chrystusa.

Pewien ksiądz z Niemiec opowiadał mi o młodzieży sercańskiej w Niemczech. Oni są w stanie zrobić wszystko: spędzić tydzień przy parafii, żeby przygotować paczki dla biednych, robić kanapki, sprzątać kościół, robić dekoracje na święta, szopki. Cuda na kiju. Ale jak zaprosisz ich na mszę świętą w niedzielę, nie przyjdą. To jest wolontariat, a nie wyznawanie Jezusa.

Dzisiaj katolicy często są wolontariuszami Jezusa z Nazaretu, a nie są Jego wyznawcami. Zrobią dla Niego wiele, ale nie potrafią Go wyznać jako Pana. My stajemy dzisiaj przed taką perspektywą, że możemy stać się wolontariuszami Jezusa z Nazaretu, wolontariuszami pozarządowej organizacji, która robi mniej lub więcej dobrego. W polskiej rzeczywistości to się będzie wiązało nawet może z przyjściem na mszę w niedzielę, na święta jedne, drugie, ale w głębi serca nie będziemy wyznawcami Jezusa.

Papież mówi dalej: „Kiedy nie wyznajemy Jezusa Chrystusa, to wówczas dzieje się tak, jak mówi Leon Bloy: Kto nie modli się do Boga, modli się do diabła. Kiedy nie wyznajemy Jezusa Chrystusa, wyznajemy światowość diabła, światowość demona”.

Tego nie powiedział zeschizowany ks. Olszewski, który ma bzika, bo jest egzorcystą i już mu się pomieszało od tego w głowie, jak ostatnio przeczytałem w jednej z gazet, ale powiedział to Ojciec Święty. Ja w ogóle nie przypominam sobie w ciągu kilku ostatnich lat tak mocnej wypowiedzi hierarchy, biskupa, a co dopiero Ojca Świętego. Kto nie wyznaje Jezusa, wyznaje światowość demona.

Chcesz być wyznawcą czy wolontariuszem? Co znaczy więc „uwierzyć słowu Jezusa”? Uwierzyć słowu Jezusa to wyjść w nieznane, to wyjść w niebezpieczne, ale także fascynujące przestrzenie ludzkiego serca i ludzkiego „wierzę’. To być jak Piotr, gdy zaproszony przez Jezusa wyszedł z łodzi i zaczął chodzić po wodzie. Posłuchajcie, jak opisał to św. Mateusz:

„Zaraz też przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś była już o wiele stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się, myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Jezus zaraz przemówił do nich: Odwagi! To ja jestem, nie bójcie się! Na to odezwał się Piotr: Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie! A On rzekł: Przyjdź! Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po widzie, podszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: Panie, ratuj mnie! Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary? Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: Prawdziwie jesteś Synem Bożym” (Mt 14, 22-33).

Uwierzyć słowu Jezusa to wyjść z łodzi, na której płyniesz – łodzi świata dwudziestego pierwszego wieku, często miotanej falami, łodzi, w której narzucone są style życia, mody i pewna rama, od których uzależnia się postrzeganie kogoś jako człowieka na czasie lub nie. Jeśli nie nadążasz, nie jesteś na czasie, nie jesteś cool. A Jezus idzie w kierunku tej łodzi i mówi do nas ” Nie bójcie się – to ja jestem”. Co więcej – kieruje do nas takie samo zaproszenie jak do Piotra, w którego sercu to zaproszenie zaowocowało i wybuchnął tym spontanicznym: „Jeśli to Ty jesteś, to powiedz mi żebym wyszedł i szedł po wodzie do Ciebie”. Jezus chce, byśmy pomimo problemów dnia codziennego, problemów duchowych, materialnych, rodzinnych itd., z tej łodzi wyszli, oderwali się do niej, byśmy nie szli utartym schematem narzucanych nam stylów życia, mody, ale odzyskali swój własny styl życia. Mody się zmieniają, czas płynie, ale my mamy swój styl życia, swoją łódź, bo jesteśmy dziećmi Jezusa, jesteśmy Jego wyznawcami.

Jezus przychodzi ze słowem: „Odwagi, to ja jestem! Nie bójcie się!”. Nie bój się wyjść z tamtej, światowej łodzi. Piotr zdecydował się na to wyjście w nieznane. Zaufał słowu Jezusa, uwierzył, poszedł. Wierzyć to właśnie chodzić po wodzie, czyli robić rzeczy, które po ludzku są nie do wyobrażenia. Z Jezusem możemy jako chrześcijanie w dzisiejszym świecie robić wielkie rzeczy, takie, o których ludziom się w głowach nie śniło, by ten świat zmieniać, by nieść pokój, by nieść radość.

Ks. Michał Olszewski SCJ

Przyjmij Jego wezwanie. Zaproszenie do życia z Jezusem.

 

Podziel się artykułem na: Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+Email this to someone

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top