Na ogół gdy rozważamy tę ewangelię kładziemy główny nacisk na Maryję, na Jej pobożność i posłuszeństwo, pokorę i zaufanie do Boga. Faktycznie, jest to dla nas niedościgniony, a zarazem bardzo czytelny wzór wiary: wiary wyrastającej z modlitwy, wrażliwości na Boże Słowo, zaufania do Boga, posłuszeństwa, a w dodatku wiary zrealizowanej praktycznie i konkretnie w życiu, a nie tylko w teorii. Jest się czego uczyć.
Ale często w tym naszym zapatrzeniu w Maryję pomijamy to, co jest w Niej, albo raczej dla Niej – najważniejsze. Albowiem ta Jej wiara nie była tylko godną podziwu cnotą samą dla siebie czy dla praktykowania sobie w celu większej pobożności. Była to bardzo konkretna forma Jej odniesienia do Boga, Jej postawy wobec Boga – wyrażająca się w myśleniu, decyzjach i działaniu. I prawdopodobnie Maryja bardzo by nie chciała, abyśmy zatrzymywali swoją uwagę tylko na Niej, nie idąc dalej do Boga.
Wyraziła to wprost w swoim hymnie uwielbienia – „Magnificat”: „Błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny”. Zdaje sobie sprawę ze swej roli i wyniesienia, ale jeszcze lepiej wie, skąd się to wzięło. Oto właściwy tytuł do Jej chwały: Bóg, któremu wszystko zawdzięcza! Dlatego właśnie na wszystkich obrazach z Jasnogórską Ikoną na czele, jednoznacznie i wyraźnie wskazuje ręką na swojego Syna. To On jest najważniejszy, a Ona, jako Jego Matka, jest tylko pokorną Służebnicą Pańską. Całą swoją postawą, oczami, oddaniem, miłością wskazuje na źródło swojej świętości – na Boga!
Jeden z kapłanów głosił kiedyś kazanie w święto Niepokalanego Poczęcia i poświęcił je Jezusowi, jako sprawcy Jej uświęcenia od pierwszego momentu życia. Zaraz po odpustowej sumie przyszła do zakrystii jakaś pobożna niewiasta z ubolewaniem, że w kazaniu było za mało o Maryi, a za dużo o Panu Jezusie. Mądry ksiądz odpowiedział jej na to, że Maryja na pewno bardzo się ucieszyła, że mówi się o Jej Synu, bo Ona zawsze się cieszy, gdy ludzie kochają i mówią o Panu Jezusie. Przecież Ona dla Niego tylko żyła, Jemu i Jego dziełu się cała oddała i do Niego jedynie chce prowadzić ludzi, nie do siebie.
Na tym polega Jej wielkość: na wielkiej, pokornej służbie Bogu. I takiej wielkości chce nas nauczyć. I na tym właśnie polega prawdziwa pobożność maryjna: na naśladowaniu Maryi w Jej bezgranicznym zawierzeniu i oddaniu Bogu. Maryja jest jak piękny, kryształowy witraż, który prześwieca i przepuszcza światło słońca, dodając mu blasku i koloru. Ale czym byłby witraż bez słońca – szarą przybrudzoną szybą. Maryja nie chce skupić naszej uwagi na sobie, lecz wyraźnie wskazuje na Boga. Popatrzmy więc i my w tym samym kierunku co Ona.
Kierunek ten wskazuje nam Archanioł Gabriel. „Ten, którego poczniesz i porodzisz, będzie nazwany Synem Najwyższego. Będzie wielki, a Bóg da Mu tron Dawida (czyli najwyższą mesjańską, królewską godność), da Mu panowanie na wieki nad wszystkimi wierzącymi (domem Jakuba). A stanie się to za sprawą samego Ducha Świętego”. Oto zadanie Maryi, które z taką wielkodusznością przyjęła. I właśnie w tym mamy Ją naśladować – w wielkodusznym oddaniu się Bogu do całkowitej dyspozycji. Maryja pokazała nam jak to zrobić. I pokazała także jak to potem wypełnić: w betlejemskiej szopie, w pośpiesznej drodze do Egiptu, w Nazarecie, w Jerozolimie, wreszcie na Golgocie, pod krzyżem. Oto Jej droga wiary. Spróbujmy iść z Nią.
Ks. Mariusz Pohl
Źródło: mateusz.pl
Grafika: zmartwychwstanki.mkw.pl