Zakończyła się trzecia pielgrzymka do Medjugorje organizowana z inspiracji środowiska wspólnoty modlitewnej „Dwa Serca”. Jej owoce wciąż dojrzewają, a niejeden z pątników jest już gotowy do powrotu, bo tam zostało serce, dotknięte przez Maryję, Matkę Boga Żywego Jezusa Chrystusa, Świątynię Ducha Świętego. On to wypełnił nasze dusze swymi darami i owocami po brzegi. Naprzemiennie wyciskał łzy i wzbudzał śmiech, na słodki krzyż pątnika odpowiedział uzdrowieniem duszy i ciała. Medytacja i modlitwa przeplatała się z radosnym śpiewem i tańcem. Atmosfera, która nam towarzyszyła pozostanie na długo w pamięci. Naszym duchowym „szeryfem” był x. Mirosław Wąsiewicz, na co dzień pracujący na Ukrainie w diecezji odesko-symferopolskiej. Szeryf nie byle jaki, z błogosławieństwem od samej Matki Bożej, przez ręce widzącej Mirjany. Nic więc dziwnego, że najdłuższa kolejka do spowiedzi była przy jego „ławkowym” konfesjonale.
Już pierwszego dnia o 6 rano mieliśmy wielką niespodziankę – różaniec u boku widzącego Ivana, prowadzony na Podbrdo specjalnie dla Polaków. A wieczorem o 22 uczestniczyliśmy w objawieniu, gdy tenże Ivan rozmawiał z Matką Bożą.
Gdy program wieczorny był krótszy przeżywaliśmy nasze wspólnotowe spotkania modlitewne w salce pensjonatu lub w podgrupach na dachu późną nocą, skąd płynęły śpiewy uwielbienia. A widok na Krizevac i na pięknie oświetlone wzgórze objawień jeszcze mocniej rozpalał nasze serca.
Drugiego dnia udaliśmy się do Vepric, chorwackiego Lourdes, gdzie w otoczeniu majestatycznych gór mieliśmy Eucharystię i zaraz po niej mogliśmy zażyć kąpieli słonecznej i morskiej w turkusowych wodach Adriatyku. Znakomite humory, którymi zarażaliśmy otoczenie sprawiły, że podeszła do nas pewna Norweżka i zapytała: skąd jesteśmy i dlaczego jesteśmy tacy radośni? Powiedziała, że jesteśmy wspaniali i że nie rozumie dlaczego tak jest? Odpowiedzieliśmy, że mamy ze sobą Jezusa i dlatego jesteśmy szczęśliwi i promieniejemy radością. Kręciła głową, ale chyba zrozumiała, że to radość trochę nie z tego świata. Tak było, wierzcie mi.
Trzeci dzień był przełomowy, gdyż zawiązała się wspólnota serc, nie tylko dwóch:) A był to już piąty dzień wspólnej podróży i zarazem piąty dzień nowenny do Ducha Świętego, czyli półmetek.
Wyjście poranne na Krizevac o 4 rano. Byliśmy pierwszą grupą na szczycie u stóp krzyża, która przywitała wschód słońca z miejsca, gdzie o. Slavko Barbaric codziennie o 5 rano uczestniczył w błogosławieństwie Matki Bożej idącym stąd na cały świat. Popłynęła modlitwa uwielbienia i śpiewy, które rozpaliły ogień Ducha Świętego i tylko ten, kto tego miejsca dotknął i doświadczył Bożej mocy będzie chciał tam już zawsze wracać o świcie. Łaski spłynęły jak rzęsisty deszcz, polały się łzy miłości Bożej. prawie w podskokach zbiegaliśmy z góry.
Po smacznym śniadanku udaliśmy się do Mostaru, miasta trzech kultur na spacer przez starówkę oraz na pyszne lody i turecką kawę. Ot krótka krotochwila, ale jakże integrująca. Uśmiechy na ustach były szczere, bo tego oto dnia dokonaliśmy już wiele:)
Codziennie wieczorem uczestniczyliśmy w programie na placu kościelnym, przy ołtarzu polowym.
Wszystkie modlitwy i Msza Św. były tłumaczone na język polski. Homilie głoszone przez ojców franciszkanów były zaczerpnięte ze źródła – orędzi Matki Bożej, z jej szkoły modlitwy. Wielu z naszych współbraci i sióstr było świadkiem cudu słońca po wieczornej Mszy Świętej. Słońce wirowało dookoła obleczone w tęczę i pulsowało mocno przypominając hostię. Można było bez problemu na nie patrzyć i nie raziło w oczy. Wielu z nas poczuło też zapach róż w różnych momentach modlitwy lub adoracji Najświętszego Sakramentu. Adoracje w Medjugorje nie mają sobie równych nigdzie indziej, przynajmniej ja piękniejszej nie spotkałam. Są bardzo wyważone i nie „przegadane”, jest czas ciszy i jest czas słów z bardzo delikatnym akompaniamentem muzycznym, prawdziwa uczta duchowa.
W czwartek czekały na nas niezwykłe świadectwa Nancy i Patryka z Kanady, chłopaków z Cenacolo oraz Wieśka, cudownie uzdrowionego narkomana. Ileż łez wzruszenia wylanych było tego dnia? Ale to nie koniec. W Tihalinie, gdzie znajduje się najpiękniejsza figurka Matki Bożej siedem par małżeńskich podczas Mszy Świętej odnowiło uroczyście przyrzeczenia ślubne. W drodze powrotnej zajrzeliśmy na taras widokowy, aby upewnić się czy wodospady Kravica są na swoim miejscu. Po wieczornym programie odbyło się wesele. Starościna ze starostą przywitali młodych chlebem i solą, kto mógł swą małżonkę przenieść przez próg uczynił to z radością i przy lampce szampana i kawałku pysznego orzechowo-czekoladowgo tortu rozpoczęły się pląsy weselne oraz tradycyjne przyśpiewki. Przygrywał i śpiewał nasz człowiek-orkiestra Jacek, który nie jeden raz wystąpił także w roli księdza:), fotoreportera, wodzireja, wspaniałego mówcy i kabareciarza.
Wtórowała mu Danusia, nasza siostra z parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Lublinie.
Śmiechu było co nie miara. Spaliśmy codziennie po 3-5 godzin, niektórzy nawet krócej. Nikt nie przyjechał tu spać, każdy chciał się nasycić tym miejscem, żeby zabrać ze sobą jak najwięcej…..
Następnego dnia pobudka o 3 30, gdyż o 4 trzeba było wyruszać na Podbrdo, gdzie Mirjana przychodzi po godzinie 8 każdego 2-go dnia miesiąca, żeby spotkać się z Matką Bożą. Trzeba było zająć najlepsze miejsca, bo jest wielu Włochów, którzy tam śpią, by być jak najbliżej. Wierzyć się nie chciało, że to nasz ostatni dzień. Widzieliśmy z bliska jej twarz jak rozmawia z naszą Mamą, każdy grymas, uśmiech i ból, to chyba najważniejsze wydarzenie na tej pielgrzymce – kulminacja. Tu jest centrum wydarzeń. Wszystko trwało 10-15 min. Mirjana otrzymała orędzie dla świata:
„Drogie dzieci, podobnie jak w innych miejscach, gdzie do was przychodziłam, tak i tutaj wzywam was do modlitwy. Módlcie się za tych, którzy nie znają mojego Syna, za tych, którzy nie poznali miłości Bożej, przeciwko grzechom, za osoby konsekrowane, za tych, których mój Syn powołał aby mieli miłość i ducha mocy dla was i Kościoła. Módlcie się do mojego Syna, a miłość której przez Jego bliskość doświadczycie, da wam siłę i uczyni was gotowymi do czynienia dzieł miłości w Jego imię. Dzieci moje, bądźcie gotowi. To jest czas przełomu, dlatego ponownie wzywam was do wiary i nadziei. Wskazuję wam drogę, którą należy iść, a są nią słowa Ewangelii. Apostołowie mojej miłości, świat bardzo potrzebuje waszych wzniesionych ramion ku Niebu, ku mojemu Synowi, ku Ojcu Niebieskiemu. Potrzeba wiele pokory i czystość serca. Ufajcie mojemu Synowi i wiedzcie, że zawsze możecie być lepsi. Moje matczyne serce pragnie, abyście wy, apostołowie moje miłości byli małymi światełkami dla świata, by rozświetlić te miejsca, w których chce zapanować ciemność, abyście przez swoją modlitwę i miłość wskazywali prostą drogę, dla zbawienia dusz. Ja jestem z wami. Dziękuję wam.”
Czy będziemy apostołami miłości w naszym codziennym życiu?
Czy miłość, która rozlała się w naszych sercach w tym miejscu będzie mogła stać się udziałem wszystkich, których spotkamy na naszej drodze?
Z tym pytaniem idziemy do Wspólnoty błogosławieństw, gdzie siostra Mirjam przygotowuje nas do aktu zawierzenia Najświętszej Marii Pannie całego swojego życia. Niech tak się stanie. Amen.
Po południu czas wolny na zakupy i odpoczynek.
W drogę powrotną ruszamy pełni Nadziei, że to co się stało przyniesie owoc stukrotny. Przed nami ponad 1500 kilometrów do domu, ale miliony kilometrów dróg życia, które musimy przejść za rękę z Maryją i z imieniem Jezus na ustach.
Jeśli nie byliście jeszcze w szkole Maryi i nie spotkaliście Boga Żywego jedźcie koniecznie do Medjugorje.
Czas jest krótki, Pan Bóg czeka. Maryja z cierpliwością matki powtarza wciąż na nowo słowa pouczenia i przynagla do modlitwy sercem.
Niech Bóg błogosławi każdego z Was przez Serce Maryi.
Oby Duch Święty wylewał się w parafiach do których wróciliśmy, do życia w których zostaliśmy powołani.
Obejrzyjcie koniecznie naszą galerię!
http://www.medjugorie.info.pl/galeria5.html