Jeszcze przed rozpoczęciem w poniedziałek dwudniowego „Petersburskiego Dialogu Klimatycznego” w Berlinie, Niemcy zaczęli wywierać presję na kraje rozwinięte, do których zaliczana jest przez OECD także Polska, do wpłacania datków na tzw. Zielony Fundusz Klimatyczny. Od 2015 roku nie udało się pozyskać 100 mld dolarów na ochronę miejsc pracy w związku z transformację energetyczną świata, czyli przejściem od gospodarki opartej na węglu na rzecz tzw. czystej energii, do której niesłusznie zalicza się Odnawialne Źródła Energii.
Niemcy chcą, by jak najszybciej uzupełnić wpływy na rzecz Zielonego Funduszu Klimatycznego (GCF).
Fundusz ma zasadnicze znaczenie dla realizacji zobowiązań klimatycznych przyjętych w ramach porozumienia klimatycznego w Paryżu w 2015 r. Od 2020 r. bogatsze kraje miałyby wpłacać co roku 100 miliardów dolarów na finansowanie działań związanych z klimatem dla krajów rozwijających się.
Do tej pory nie udało się zebrać nawet 10 miliardów dolarów wymaganego wkładu początkowego. Plany globalistom pokrzyżował prezydent USA Donald Trump, który nie wpłacił 2 miliardów dolarów, obiecanych jeszcze przez Baracka Obamę. Decyzja Trumpa wywarła presję na UE i inne kraje rozwinięte, by wypełnić lukę w finansowaniu.