To historia jak z sensacyjnego filmu, ale historia tragiczna i przerażająca zarazem. Przerażająca ze względu na kulisy funkcjonowania III RP, szczególnie za prezydentury Lecha Wałęsy. Ale po kolei.
CZYTAJ WIĘCEJ: Wysadzono blok, by zdobyć dokumenty kompromitujące TW „Bolka”? Prof. Sławomir Cenckiewicz ujawnia szokujące informacje
Oto prof. Sławomir Cenckiewicz ujawnił 9 sierpnia na Facebooku, że po prawie roku starań odtajniono prokuratorskie akta dotyczące sprawy Zbigniewa Grzegorowskiego. Jak napisał prof. Cenckiewicz: „zaufanego SB-eka Wałęsy, później UOP-owca, a teraz funkcjonariusza ABW”. W aktach sprawy Grzegorowskiego znajdował się jego wniosek dowodowy, złożony we wrześniu 2005 r. Wniosek dotyczył dokumentów znalezionych w kwietniu 1995 r. w gruzowisku zawalonego bloku, w którym mieszkał m.in. ppłk Adam Hodysz, były oficer SB współpracujący z antykomunistyczną opozycją, za co został skazany na 6 lat więzienia (siedział w areszcie z mordercą księdza Jerzego Popiełuszki – Grzegorzem Piotrowskim). Grzegorowski wspomina o znalezionych aktach sprawy obiektowej „Jesień 70” oraz innych materiałach SB. O znalezisku miało powiadomić jego „osobowe źródło informacji”, a stosowny meldunek trafił potem do centrali Urzędu Ochrony Państwa w Warszawie. Grzegorowski sugeruje, że materiały znajdowały się w mieszkaniu ppłk. Hodysza. Dodajmy, że te materiały dotyczyły przede wszystkim tajnego współpracownika SB „Bolka”.
Gaz wybuchł w bloku, gdzie mieszkał ppłk Hodysz nad ranem 17 kwietnia 1995 r. Zginęły 22 osoby, a potem jeszcze jedna zmarła w szpitalu. O spowodowanie wybuchu obwiniono jednego z mieszkańców, który nie przeżył katastrofy. Ale to tylko hipoteza, do dziś nie udowodniona. Prof. Cenckiewicz napisał, że pracując nad sprawą TW Bolka i książką „SB a Lech Wałęsa” rozmawiał z ludźmi (całkiem poważnymi) mówiącymi, że „wybuch gazu w Gdańsku był operacją UOP, zaś ofiary niezamierzonym wypadkiem przy pracy. (…) Upozorowali wybuch gazu, żeby wyprowadzić później wszystkich mieszkańców i wejść do mieszkania Hodysza. Przesadzili, budynek się zawalił i zginęli ludzie. Ale do mieszkania i tak weszli”. Adam Hodysz nigdy nie chciał o tym mówić. Nic dziwnego. Nie dość, że za komuny przesiedział ponad trzy i pół roku w więzieniu, to w III RP także nie miał lekko. Choć w 1992 r. został szefem delegatury UOP w Gdańsku, nieco ponad rok później stamtąd wyleciał. Lech Wałęsa i jego ówczesne otoczenie pozbyli się Hodysza za to, że pod koniec maja 1992 r. przekazał Antoniemu Macierewiczowi akta TW Bolka. Poza tym przeszkadzała im wiedza Hodysza o agencie Bolku. Hodysz wrócił do służby za rządów AWS, a po przejęciu władzy przez SLD przeszedł na emeryturę. Ale o wybuchu gazu w 1995 r. oraz o TW Bolku i jego aktach konsekwentnie potem milczał. Powiedział tylko tajemniczo, że „ledwie uszedł z życiem”, więc woli z tymi sprawami nie mieć nic wspólnego.
źródło: wpolityce.pl