Atmosfera strachu przed utratą niskopłatnej pracy w działającym na terytorium Polski Lidlu, doprowadziła do kuriozalnej i niespotykanej nigdzie w Europie sytuacji. Mimo, że niemiecka sieć sklepów zatrudnia w Polsce 14 tys. osób, to obecnie nie ma tam ani jednego zakładowego związku zawodowego. Ostatni z nich – NSZZ Solidarność – właśnie został zlikwidowany.
W należącym do niemieckiego multimiliardera Dieter’a Schwarz’a Lidlu funkcjonowała jedna organizacja związkowa. Była nią Komisja Zakładowa NSZZ „Solidarność”. Założycielka i szefowa tego związku – Justyna Chrapowicz – została jednak przez władze Lidla zwolniona dyscyplinarnie. Taki sam los czekał również jej zastępcę. Ludzie widząc to, co się dzieje wokół związku, zaczęli się bać. Wielu z nich uznało, że przynależność do organizacji zrzeszającej pracowników będzie równoznaczna z otrzymaniem wypowiedzenia o pracę. Konsekwencją zbudowanej w ten sposób atmosfery strachu było uniemożliwienie odtworzenia struktur związkowych na terenie sieci sklepów Lidla, a ostatecznie likwidacja Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność”.
Na marginesie warto podkreślić, że Państwowa Inspekcja Pracy (PIP) od początku 2014 roku przeprowadziła ponad 70 kontroli w sklepach sieci Lidl. Podczas ich przebiegu stwierdzono 106 naruszeń praw pracownika i nałożyła 25 mandatów o łącznej wartości ok. 30 tys. zł. Tymczasem przychody Lidla za rok finansowy 2013 wyniosły – uwaga – 10 mld zł i były o 333 tys. razy większe niż suma nałożonych mandatów. Z danych opublikowanych przez Fundację Republikańską wynika, że w 2011 roku przychody Lidla wyniosły 7,6 mld zł. Jednak podatku CIT do polskiego budżetu ta niemiecka firma zapłaciła jedynie 57,4 mln zł (suma podatku wyniosła zatem jedynie ok. 0,75 % sumy przychodów).
źródło: niewygodne.info.pl