„Przyjdą, wyprowadzą, pieprzną ci w łeb”. Rozmowa z profesorem Tadeuszem Płużańskim, autorem wspomnień „Z otchłani”

– Powitanie we Wronkach i Stutthofie było podobne: bicie, kopanie, zimny prysznic. Po niemiecku nazywało się to „Einweihung” – inauguracja, wyświęcenie. Jednak Niemcy niszczyli przede wszystkim fizycznie, ubecja, prócz bardzo wymyślnych tortur gnębiła psychicznie. Śledztwo było rozłożone w czasie. W celach nie wolno było nic robić, żadnych gazet, książek, materiałów piśmiennych. Kompletne rozbicie, otępienie. Oba systemy miały jednak wiele wspólnych cech – łączyło je przede wszystkim ludobójstwo i nihilizm – wspominał prof. Tadeusz Płużański (1920-2002)*, bliski współpracownik rotmistrza Witolda Pileckiego

Wywiad został przeprowadzony w 1996 roku.

We wstępie do pierwszego wydania wspomnień z 1996 roku napisał pan: „Nie jest to książka dla historyka, ani prokuratora. Przeznaczam ją szukającym odpowiedzi na pytania o wartości, które być może nie poddały się kataklizmowi wojny i podwójnej okupacji – a których potrzebę odczuwamy do dziś. Wolność… ale jaka? Godność… lecz czy ona się ostała w męczarniach śledztw, w dymach krematoriów? Miłość… ale ona, jak wiadomo, nie jedno ma imię. Przyjaźń… lecz jak ją w skrajnych przypadkach zachować…? Uczciwość wreszcie, wobec siebie, ludzi i Boga? Po zdaniu matury, jako dziewiętnastoletni chłopak poszedł pan na wojnę. Wspomnienia zaczyna pan słowami: „Pozwólcie mu spokojnie umrzeć. Trzeba się zająć tymi, co mają szansę”.

Prof. Tadeusz Płużański: – 29 września 1939 r. zostałem ciężko ranny w bitwie pod Janowem Lubelskim. W szpitalu w Janowie lekarz spisał mnie już na straty. Uratowała mnie siostra Czerwonego Krzyża Janina Gociewicz. Potem była konspiracja w Polskiej Ludowej Akcji Niepodległościowej i Tajnej Armii Polskiej. 11 listopada 1940 r. aresztowało mnie Gestapo. Siedziałem w Alei Szucha, na Pawiaku, potem w Grudziądzu. Stamtąd, w marcu 1941 r., trafiłem do obozu koncentracyjnego w Stutthofie koło Gdańska.

Obóz koncentracyjny, karna kompania, wielogodzinny apel na mrozie, topienie w korycie, a przede wszystkim wyniszczający głód. I tak przez prawie pięć lat. KL Stutthof był najdłużej działającym obozem na terenie Polski. 9 maja 1945 r. był pan wolny…

Więcej….

źródło: rebelya.pl

Podziel się artykułem na: Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+Email this to someone

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top