Materiały do badań pobrane w Smoleńsku przyleciały z Moskwy dwa miesiące po powrocie biegłych, którzy je typowali. Nikt nie zweryfikował, co tak naprawdę przysłali nam Rosjanie. Przed skierowaniem próbek na badania nie sprawdzono ich np. za pomocą tych samych detektorów, których użyto w Smoleńsku.
Czytaj więcej na http://niezalezna.pl/43164-probki-pobrane-z-tupolewa-nadaja-sie-do-kosza