405 lat temu doszło do bitwy pod Kłuszynem, która przeszła do historii Polski jako największa pod względem przewagi jaką miał przeciwnik nad wojskiem polskim – według niektórych badaczy aż 17:1.
Trwająca około pięciu godzin przesądziła o losach Moskwy, która pod wpływem wieści o klęsce otworzyła swe bramy. Batalia kłuszyńska zasługuj więc na miano jednej z nielicznych polskich bitew, które zostały w miarę dobrze wykorzystane politycznie tuż po bitwie. Bo nawet tak słynne jak grunwaldzka, a zwłaszcza pod Kircholmem w 1605 r. zostały zaprzepaszczone.
Pod Kłuszynem starła się polska armia z dwiema sojuszniczymi – rosyjską i szwedzką, którymi dowodzili odpowiednio: Dymitr Szujski – brata cara Wasyla Szujskiego i Jacob De la Gardie. Razem było to ok. 40 tysięcy żołnierzy, którzy szli na odsiecz Smoleńskowi obleganemu przez wojska królewskie od września 1609 r.
O tej grupie wojsk Polacy nic nie wiedzieli. Wiedzieli za to o 8-tysięcznej armii pod wodzą Grigorija Wołujewa, która szła pod Smoleńsk.
Po stronie polskiej powstał plan, aby wyjść na przeciw Rosjanom. Spod Smoleńska ruszyły polskie wojska w liczbie ok. 8 tysięcy ludzi pod wodzą hetmana Stanisława Żołkiewskiego, które w Carowych Zajmiszczach zablokowały Rosjan. 3 lipca do Polaków zbiegło z kilku najemników niemieckich, którzy donieśli Polakom, że w odległym o cztery mile (jedna mila w XVII wieku liczyła w przybliżeniu siedem współczesnych kilometrów) Kłuszynie obozują liczne wojska rosyjsko-szwedzkie. Żółkiewski nie przestraszył się przewagi i postanowił pobić grupę Kłuszyńską z zaskoczenia. Późnym wieczorem 3 lipca ruszył spod Carowych Zajmiszczy, gdzie zostawił dwa tysiące wojska blokującego. Wydał mu rozkaz utrzymywania przez całą noc rozpalonych ognisk, aby Rosjanie myśleli, że wciąż obozuje cała armia.
źródło: wpolityce.pl