„Koledzy” – kilka świadectw dla zapracowanych facetów niestroniących od kieliszka. Polecamy!

„W dzień pogoń za kasą, w nocy ostre picie. Krótki sen, szybka regeneracja i dalej w drogę. Alkomat w aucie i jazda!”. Usiedliśmy w kilku chłopa. W czasie nagrania właściwie tylko dyktafon nie okazywał oznak wzruszenia.

Tomasz Żak: – Jako nastolatek uroczyście pożegnałem się z Kościołem. Przez pewien czas chodziłem jeszcze na Msze z mamą, bo musiałem. Potem już nic nie musiałem. Rozpoczął się czas wielkiego imprezowania. Nie znałem żywego Boga. Rozkład dnia był przewidywalny do bólu: praca, praca, a wieczorem imprezka. W 2008 r. przyszedł do naszej firmy chłopak, który dyskretnie, nienachalnie zaczął opowiadać mi o Bogu. Mówił o męskiej grupie, która powstała w Bytomiu, pożyczył książkę Eldgredge’a „Dzikie serce”. Zainspirowało mnie to. Pojechałem nawet na spotkanie z Donaldem Turbittem. Kupa facetów, śpiewają, wznoszą ręce: „Kurde, co ja tu robię?”. O co chcesz prosić Boga? – zapytał Donald. Nie zdążyłem powiedzieć ani jednego słowa, a on położył na mnie ręce i zaczął modlić się o to, o co chciałem prosić. Kosmos.

W 2013 r. w firmie przy kserokopiarce spotkałem Przemka. Zaczęliśmy gadać. Był po mocnym dotknięciu Boga, który zmienił jego życie. Zaproponował ekipie z pracy rekolekcje. Nie były obowiązkowe, ale bardzo nalegał, by na nie pojechać. (śmiech) Opór materii w firmie był spory. Ale w końcu cały zarząd pojechał do Szczyrku. Rekolekcje głosił ks. Krzysztof Biela.

Piotr Michalski: – Gdy rozglądałem się za nową pracą, moja żona ze wszystkich ofert na stronie wskazała mi palcem jedną. „OK” – powiedziałem, nawet nie wiedząc, co pokazywała. Wysłałem „kwity”. Przeszedłem przez sito rekrutacji. Dostałem pracę. Przyjechałem, zaiskrzyło. Wszedłem w to. Poznałem Przemka, później Tomka. W firmie (branża finansowa) przyzwolenie na picie było duże, a wręcz było to gloryfikowane. Alkohol lał się strumieniami. Chcąc nie chcąc pojechałem z zarządem na zorganizowane przez Przemka rekolekcje. Nazywaliśmy go wtedy prześmiewczo „ojciec dyrektor”. Te rekolekcje były z jego strony aktem odwagi. Nie wiedzieliśmy, o co mu chodzi. Pamiętam, że dotknął mnie film „Ognioodporni” (opowieść o człowieku, który stracił dziecko). Zobaczyłem, że w pogoni za kasą zaniedbuję rodzinę. 12-godzinny dzień pracy był normą. Potem pojechaliśmy na rekolekcje do Koniakowa. Przez pewien czas było lepiej, ale mijał „syndrom porekolekcyjny” i wszystko wracało do normy.

Tomasz: – Piło się do ostatniej butelki. Bez taryfy ulgowej. Po urodzinach jednego z szefów Przemek odwiózł mnie do domu i wsadził do windy. Więcej grzechów nie pamiętam. Przekimałem na klatce. Obudziłem się, zacząłem otwierać drzwi. „Gdzie byłeś tak długo?” – spytała żona. „Zdrzemnąłem się na klatce” – powiedziałem. „Naprawdę?” – usłyszałem głos kilkuletniego syna. „Nie, nie, tata żartuje” – uratowała sytuację żona. Zakłuło mnie…

Więcej na gosc.pl

źródło: GOSC.PL

Podziel się artykułem na: Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+Email this to someone

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top