Czego nie wiemy o Świętej Inkwizycji?

Moje zainteresowanie historią Inkwizycji rozpoczęło się dość nieoczekiwanie. W sierpniowy, wakacyjny dzień, włócząc się po Florencji, postanowiłam dla ochłody wejść do bazyliki Santa Croce. Tam zaskoczył mnie widok grobowca Galileusza – człowieka, o którym wcześniej myślałam, jak zapewne wielu z nas,  że zginął spalony na stosie.

Tam też poznałam historię astronoma, identyczną z opisaną (wg. dokumentów z procesu inkwizycyjnego) w książce pt. „W Obronie świętej Inkwizycji” Romana Konika (s.121): Galileusza nie torturowano, nie spalono na stosie, a nawet był w pewien sposób chroniony przez Stolicę Apostolską. Fakt, został skazany przez Święte Oficjum…ale na czytanie raz na tydzień siedmiu psalmów (pokutę i tak pozwolono odprawiać za niego pewnej siostrze zakonnej). Mieszkał spokojnie do końca życia u swego przyjaciela kardynała Picooloniego i dożywotnio pobierał dużą rentę od papieża. Poza tym stawiane mu zarzuty były ściśle teologiczne, nigdy nie dotyczyły teorii heliocentrycznej (o której pisał) .Oskarżenie dotyczyło interpretacji Pisma Św., któremu Galileusz zarzucał fałszywość. Co więcej ze strony Kościoła spotykał się ciągle z oznakami życzliwości i aprobaty – na prośbę Kurii Rzymskiej przewodniczył spotkaniom naukowym, podczas których tłumaczył doniosłość swych odkryć. Dzięki wsparciu papieża opublikował swą pracę,pt.”Lettere suelle machie solari”.

Odkrywając kolejne karty historii Inkwizycji , stwierdziłam, że jej krwawy obraz, znany mi głównie z literatury i filmu np. „Imię Róży”Umberto Eco, jest tak samo przejaskrawiony, jak mit dotyczący Galileusza.

Chcąc podzielić się swoimi odkryciami – odkurzyć historię z propagandy ale nie wybielać, mam w pamięci i sercu słowa Jana Pawła II: „Innym bolesnym zjawiskiem, nad którym synowie Kościoła muszą się pochylić z sercem pełnym skruchy, jest przyzwolenie – okazywane zwłaszcza w niektórych stuleciach – na stosowanie w obronie prawdy metod nacechowanych nietolerancją, a nawet przemocą.” (Jan Paweł II, Tertio Millennio Adveniente, 1994, § 35.).

Uważam, jednak, że funkcjonujący obraz Inkwizycji , jako symbolu najstraszliwszego w dziejach cywilizacji, masowego prześladowania, jest przesadzony i równie szkodliwy, co brak skruchy.

W efekcie propagandowego oblężenia, większość katolików pochyla ze wstydem głowę w przekonaniu, że historia Kościoła katolickiego naznaczona jest krwią, kłamstwem i okrucieństwem. W rezultacie coraz częściej zgadzają się z zarzutami braci z innych kościołów, twierdzących, że istnienie Inkwizycji, sprawia, że Kościół Katolicki nie jest tym Kościołem, który założył Jezus, skoro takich rzeczy się dopuścił w swej historii.

Wiekom średnim przypisuje się stagnację, ociężałość umysłu, regres i ciemność, za które winą obarcza się Kościół – fundament ówczesnego ustroju. Gdy ten mroczny obraz dopełnimy Inkwizycją, która terrorem strzegła owego zacofania, wielu z nas myśli – „Jak dobrze, że nie żyję w średniowieczu”.

Paradoksalnie tę cenzurkę wystawiło Oświecenie – które było epoką znacznie bardziej krwawą, a także protestanci, których udział „w paleniu czarownic”– przewyższał udział KK.

Właściwie wstęp do tej „notki”, mógłby być identyczny, jak do poprzedniej o krucjatach, albowiem cały ten „propagandowy hałas”, podobnie jak w przypadku wypraw krzyżowych, rozpoczął się w epoce Reformacji. Wyjątkowo namiętnie przekłamywali historię Inkwizycji encyklopedyści, czyli ci, którzy przygotowali Rewolucję Francuską – terror z setkami tysięcy ofiar  (w tym niezliczoną liczbą duchownych), podczas której pod hasłami „wolności, równości i braterstwa” walczono szczególnie z wiarą. To Wolter nazwał Inkwizycję „krwawym trybunałem, przeraźliwym pomnikiem władzy mnichów”. Fałszywym obrazem karmi nas głównie literatura i film (nawet Monthy Pythona można przytoczyć bez zmian). Również propaganda komunistyczna ma na tym polu swoje osiągnięcia.

Jednocześnie nasuwa się szersze pytanie, o prawdziwość „propagandy sukcesu ery nowożytnej” – czy faktycznie Europa XX w., z demokracją i jej dziećmi: dyktatorami (Hitlerem i Stalinem na czele), dwiema wojnami światowymi, bombą atomową, plagą nałogów, depresji, anoreksji i innych dewiacji jest tak bardzo postępowa wobec średniowiecza, jak zwykło się uważać? Czy symbol średniowiecznego ucisku – dziesięcina, stanowiąca 10 % od dochodu, była rzeczywiście gorsza, od obecnych 70 % – które w różnej formie, oddajemy rządom? Czy współczesne kobiety zyskały wolność, czy tylko nowe obowiązki? Czy wreszcie pogrążona w coraz większym kryzysie Europa nie zniknie z mapy pochłonięta przez ekspansję Chin i muzułmanów??

Wracając do tematu uściślijmy:

INKWIZYCJA DZIAŁAŁA TYLKO WOBEC KATOLIKÓW:
Nie chodziło więc o zwalczanie wrogów religii, ale o zbawienie braci w wierze, którzy pobłądzili (jakkolwiek irracjonalnie dziś to brzmi). Wobec innych osób (np. żydzi, muzułmanie, prawosławni, Indianie bez chrztu) nie miała kompetencji działania – trochę inaczej miała się sprawa z Inkwizycją hiszpańską (1). Tak więc Inkwizycję powołano w celu walki z heretykami – katarami, albigensami, waldensami, po tym, jak działania pokojowe, ekskomuniki i misje, nie odnosiły skutku. Inkwizycję powołano po to:

– by nie dopuścić do samosądów nad heretykami,
– by nie dochodziło do karania osób niewinnych, ale
– by zagwarantować im sprawiedliwy proces
Obecnie bez wiedzy, czym były średniowieczne herezje, odczytuje się ich zwalczanie jako zamach na wolności obywatelskie, czy naganny brak tolerancji. Natomiast fakty są następujące: spośród średniowiecznych sekt najliczniejsi byli katarzy, którzy:- Utrzymywali, że hierarchia kościelna jest wymysłem szatana, niszczyli przedmioty kultu, wzywali do krucjat przeciw kościołom (kościoły są niepotrzebne, modlić się można wszędzie – na polu, w lesie).

– Wzywali do ubóstwa – (podobnie jak niemal wszystkie ruchy heretyckie) – przeciwstawiając się przepychowi kościołów, dlatego dopuszczali się grabieży, połączonych często z przemocą i gwałtem. Praktyki te stały się zalążkiem przyszłych band łupiących praktycznie każdego, kto posiadał jakieś wartości materialne. Katarscy „doskonali” na każdego neofitę nakładali obowiązek oddania majątku – w „imię ubóstwa”. W efekcie katarzy gromadzili wiele bogactw.

– Wszystko, co cielesne, uznawali za złe. Tak więc dzieci od urodzenia poddawali ścisłej diecie, izolowali je od społeczeństwa, twierdząc, że w ten sposób nie będą poddawane pokusom świata materialnego i będą dobrze mogły służyć sekcie.

Uprawiali obrzędy takie jak endura – rytualna śmierć głodowa, a także rytualne morderstwa. W swoiście pojętej ascezie katarzy nawoływali także do rezygnacji z seksualności, a nawet prokreacji i dlatego dopuszczali się licznych aborcji, w wyniku których ginęły nie tylko dzieci, ale i wiele kobiet.

– Dążyli do pozbawienia społeczeństwa więzi społecznych, rozbicia małżeństwa, rodziny,

– Uderzali w wymiar sprawiedliwości, podważali ważność umów i zobowiązań.(2)

Podobne zepsucie szerzone było przez albigensów. Ich straszne okrucieństwo i bezwzględność, dzika nienawiść do Kościoła, wywołały gwałtowne i równie radykalne odruchy i represje ludności. Wszędzie, gdzie się osiedlali, wybuchały krwawe zamieszki, wzajemne rzezie. Wprawdzie na początku sądy świeckie prowadziły sprawy o herezje, jednak ich zła organizacja powodowała ogromny chaos, tortury i kary śmierci. Dlatego w 1231 r. powołano, przez papieża Grzegorza IX Trybunał Inkwizycyjny, który miał przywrócić spokój, ukarać winnych, a uchronić niewinnych. To sam lud domagał się oddania sprawiedliwości w ręce Kościoła.

Na marginesie można zaznaczyć, że również dziś nikogo nie dziwi ściganie zbrodniczych sekt, takich jak np. New Moon i wielu podobnych, których członkowie zagrożeni są śmiercią.

SYSTEM SĄDZENIA
System sądowniczy Inkwizycji na tle ówczesnego prawa świeckiego, był postępowy i stosunkowo łagodny. Oparty na przejrzystej, powolnej, drobiazgowej i opatrzonej instytucjami zabezpieczającymi oskarżonych procedurze. Jak bardzo trybunały inkwizycyjne różniły się od świeckich, świadczy to, że zwykli zbrodniarze często przyznawali się do herezji tylko po to, by sądziła ich Inkwizycja, a nie sąd świecki (gdzie niechybnie byliby skazani na śmierć). Okazuje się, że Święte Oficjum było pod wieloma względami typowym urzędem z obsesją na punkcie papierkowej roboty.

To właśnie Inkwizycja po raz pierwszy wprowadziła instytucje mające zapewnić sprawiedliwy proces, a które są stosowane po dzień dzisiejszy. Należą do nich:-instytucja obrońcy – oskarżony musiał mieć obrońcę, zawodowego prawnika, wieloinstancyjność – od wyroku trybunału oskarżony mógł się odwołać, instytucja ławnikówzwolnienie za dobre sprawowanie oraz rewolucyjna na owe czasy – zasada, iż nie wolno karać ludzi niepoczytalnych, starców, dzieci i kobiet w ciąży– przewód sądowy rozpoczynał się od obdukcji lekarskiej.

Podstawowym celem Trybunału Inkwizycyjnego było nawrócenie kacerzy. Najpierw więc wyjaśniano naukę Kościoła, i konsekwencje trwania w błędzie, potem następował czas łaski, od 15 do 40 dni, w którym to czasie udzielano rozgrzeszenia, a dobrowolnie zgłaszającym się udzielano tylko kar kościelnych. Dopiero po tym okresie zaczynał się proces inkwizycyjny. Także zasięg inkwizycji nie był tak duży, jak głosi jej legenda. Kamen pisze: „Aktywność trybunału ograniczała się do stolic prowincji, bo mniejsze miejscowości mogły być wizytowane przez inkwizytorów co dziesięć lat. Dobór duchownych na urząd inkwizytora prowadzono bardzo starannie. Musieli to być ludzie o wysokich kwalifikacjach moralnych i intelektualnych. Niektórzy z nich, tak jak np. zmarły w 1252 r. Piotr z Werony, są dzisiaj świętymi naszego Kościoła. To prawda, że w Inkwizycji, jak w każdej złożonej z ludzi instytucji, trafiali się sprzeniewiercy (np. Konrad z Marburga czy Torquemada z Inkwizycji Hiszpańskiej), ale były to wyjątki, reguła była bowiem zupełnie inna.(3)

Kary

Należy pamiętać, że Inkwizycja działała w czasach, gdy za kradzież odcinano rękę, za recydywę wyłupiano oczy itd. Na tym tle sądy inkwizycyjne wypadają nad wyraz łagodnie.
Do najczęściej stosowanych kar należały: reprymenda, nakaz uczestnictwa we mszy św., odmawianie różańca, zapalenie świecy przy ołtarzu, posty, pielgrzymki. Z bardziej dotkliwych: dzielenie się majątkiem z biednymi, zakaz opuszczania miasta,
Od 1252 r. zaczęto stosować tortury, jako wyjątkowe ustępstwo wobec władz świeckich, pod następującymi warunkami:
-Nigdy na żądanie inkwizytora i nigdy w jego obecności. Tak więc wszelkie powieści i filmy, przedstawiające torturowanych w obecności inkwizytorów są tylko wierutnym kłamstwem.
– torturę wolno było zastosować tylko w ostateczności, za zgodą miejscowego biskupa i jedynie przez władze świeckie.
-Stosować ją tak, aby nie pociągała za sobą utraty zdrowia lub jakiegokolwiek kalectwa. Zaś każde zeznanie wydobyte za pomocą bólu nie było ważne, o ile je oskarżony nie powtórzył dobrowolnie przed sądem, co najmniej 24 godziny później.
-Zdarzały się również wyroki śmierci. Część z nich wykonywano zaocznie tzn. palono kukły, zamiast skazanego. Wyrok śmierci był ostatecznością, poprzedzoną długą procedurą, a zasądzano go zasadniczo w dwóch przypadkach (4):

1. gdy heretyk był czynnym kaznodzieją swej wiary, odmawiał absolutnie współpracy i nie chciał słyszeć o nawróceniu.

2. gdy herezja miała podłoże dewiacji seksualnej. Bardzo wiele sekt odbywało odrażające (nawet jak dla nas, antykościelnych liberałów) praktyki. Weźmy choćby jednego z francuskich dowódców, towarzyszy Joanny d’Arc – Gills’a de Rais, który zabił 400 dzieci) .(5)

Ciężko tu o rzetelne dane – jednak wielu historyków badających Inkwizycję (J. Dedieu, L.A. Lorente, czy H. Kamen) mówią o 1% skazanych na śmierć. Wyrok śmierci nigdy nie był wykonywany przez sąd kościelny. W celu egzekucji oskarżonych oddawano władzy świeckiej, z prośbą o okazanie miłosierdzia i nieprzelewanie krwi.

Liczby

Mit o masowym zasięgu i olbrzymiej ilości ofiar inkwizycji, czyni z niej instytucję masowej zagłady, prekursorkę SS czy NKWD, organizacji, które w imię zbrodniczych ideałów wymordowały miliony ludzi. Tymczasem liczba zabitych z wyroku inkwizycji, prawdopodobnie nie przekroczyła w całej Europie i w całym średniowieczu kilku tysięcy. Dzisiaj, nawet niechętni Kościołowi badacze przyznają, że mówienie o setkach tysięcy ofiar inkwizycji kościelnej jest grubą przesadą. Coraz wyraźniej widać, jak celowo wymyślano w tym przypadku mityczne wręcz liczby. Nawet historycy o lewicowo-liberalnej orientacji przyznają ostatnio, że drastycznie zawyżano liczbę jej ofiar, a mówienie o ludobójstwie inkwizycji włożyć trzeba między bajki – np. „Historia Hiszpanii” (zob. M. Tunon de Lara, J, V. Baruque, A. Dominguez Ortiz: Historia Hiszpanii. Kraków 1998, s. 224). Nikt nie wie dokładnie, ile naprawdę ludzi zginęło z rąk Inkwizycji, ale nawet przyjmując dane takich wrogów tej instytucji jak Llorente, to mówimy o 200 tysiącach ludzi na przestrzeni kilkuset lat. Większość historyków mówi o 3-4 tysiącach ludzi. Karl Keating „Catholicism and Fundamentalism”.Każdy, kto widział oparty na książce Umberto Eco film „Imię róży”, zna postać inkwizytora, Bernarda Gui, człowieka o szatańskiej przebiegłości i nieludzkim okrucieństwie. Duchowny ten istniał naprawdę i był jednym z czołowych inkwizytorów pierwszej połowy XIV wieku. Z jego pism nie wynika jednak, by był żądnym krwi i ludzkiego cierpienia sadystą. Zdaje się on raczej być ostrożnym, sprawiedliwym sędzią, pragnącym rzetelnie wypełniać swe obowiązki. W całej długoletniej karierze wydał tylko 42 wyroki śmierci. Piszę „tylko”, bo sugerując się „Imieniem róży”, można by sądzić, iż było to jego tygodniowe, a nie życiowe pensum.Gui nie był wyjątkiem. Ze szczątkowych tekstów źródłowych można wywnioskować, że inkwizytorzy wcale nie tak chętnie skazywali ludzi na śmierć. O jednym z nich, działającym u schyłku XIII wieku w okolicach Padwy, wiemy na przykład, że w ciągu 12 lat swojej działalności wydał pięć wyroków śmierci. Na terenie diecezji turyńskiej skazano na śmierć w całym XIV wieku tylko 22 osoby. W stolicy i epicentrum europejskich ruchów heretyckich, Carcassonne, zginęło z wyroku inkwizycji w latach 1245-1257 zaledwie 21 osób, a inkwizytor Bernard de Caux w ciągu swej dwuletniej działalności w tym mieście nie wydał żadnego wyroku śmierci.(4)

Oczywiście zdarzali się też krwawi inkwizytorzy. Za najgorszych uchodzili Konrad z Marburga (1180-1233) i Robert Bourge (działał w XIII w.). Pierwszy z nich został odwołany przez papieża Grzegorza IX i groziły mu surowe kary kościelne. Został jednak zabity 20 lipca 1233 r. przez krewnych jednej ze swych licznych ofiar. W związku z tym papież wydał dwie bulle (w roku 1233), które zmieniły istotne zmiany w pracy inkwizytorów. Na mocy tych bulli powołano instytucje specjalnych legatów papieskich, których zadaniem było sprawowanie pieczy nad działalnością inkwizycyjną. Mieli oni gwarantować uczciwość, rzetelność, łagodność, sprawiedliwość i całkowitą kontrolę nad Trybunałami.(5) Na przykład cieszący się ponurą sławą niesprawiedliwego okrutnika dominikanin Robert le Petitle został pozbawiony funkcji przez papieża, a przez swój zakon zamknięty w lochu. Zresztą często sama ludność czuwała, by poszczególni inkwizytorzy nie posuwali się zbyt daleko.

Palenie czarownic

Kolejny mit dotyczący inkwizycji związany jest z paleniem czarownic. Histeria polowań na czarownice ma niewiele wspólnego z Kościołem i Inkwizycją, choć jest im przypisywana.
W późnym średniowieczu Europę ogarnęło szaleństwo polowania na czarownice. Zabito wtedy dziesiątki, a może i setki tysięcy ludzi, ale to nie Inkwizycja, jak się zwykło potocznie twierdzić, rozpętała ów szał, lecz ogarnięta fobią ludność. To nie Inkwizycja wiodła prym w wydawaniu wyroków śmierci, ale instancje świeckie, choć niestety zbiorowa psychoza nie ominęła części katolików  jako członków społeczeństwa.
W krajach, gdzie istniała Inkwizycja, poddana szczegółowym przepisom, co do sposobu prowadzenia śledztwa i wydawania wyroków – zjawisko to było ograniczone ścisłymi normami prawnymi i weryfikowany przez władze zwierzchnie. Z kolei Marcin Luter, jak i Kalwin ostro występowali przeciw czarownicom. Skutkiem takiego układu czynników było, iż – według dzisiejszych szacunków – ponad 90% czarownic spalono w krajach protestanckich! W samych tylko Niemczech stracono ich ok. 100 000.

Błędem jest uznawanie polowania na czarownice jako wymysłu chrześcijan, ponieważ uprawianie czarów i ściganie czarowników można spotkać w bardzo wielu kulturach. Już w starożytnym Rzymie, za uprawianie czarów groziła kara śmierci, o czym informuje encyklopedia prawa rzymskiego. Trudno byłoby znaleźć kulturę, która by nie znała czarownictwa. Claude Lévi–Strauss stwierdził istnienie procesów o czary nawet u łagodnych Indian Zuni z Nowego Meksyku.

Badacze upatrują się przyczyny szaleństwa stosów późnego średniowiecza w nasileniu leków, spowodowanych zarazą, która w XV w. przetoczyła się przez Europę.
Lęk ów ogarnął ówczesne społeczeństwo, prawdopodobnie dlatego, że masowo i powierzchownie schrystianizowane ludy średniowiecznej Europy, nie odrzuciły do końca swojej pogańskiej mentalności. Źródła mówiące o pracy duszpasterskiej wśród tych ludów dostarczają niezbitych dowodów na to, że w Kościele zdawano sobie sprawę z tych pogańskich pozostałości i starano się zarówno wiarę w czary i wiedźmy, jak i aktywne uprawianie czarów i zabobonów przezwyciężać przez pogłębianie postaw autentycznie chrześcijańskich. (6)

Podczas, gdy w całej Europie trwał szał palenia czarownic, Generalny Inkwizytor zwołał do Granady w 1526 r. sesję teologiczną. W jej efekcie władze Inkwizycji wielokrotnie zalecały ostrożność i powściągliwość w sprawach o czary. Stwierdzono, iż najskuteczniejszą metodą walki z czarami jest wzmożenie misji ewangelizacyjnej na terenach zagrożonych tymi praktykami, powszechne oświecenie religijne oraz fundowanie obiektów sakralnych w miejscach rzekomych sabatów. Wysunięto nawet postulat wypłacania z funduszy Inkwizycji zapomogi najbiedniejszym, aby nie szukali pomocy w praktykach magicznych.
Zdarzało się, że władze Inkwizycji, zapobiegały paleniu czarownic, wysłały na miejsce specjalnego wizytatora mającego przekonywać miejscową ludność do zaniechania procederu. Równocześnie zaostrzono kontrolę lokalnych trybunałów (np. z tego powodu zdymisjonowano w 1550 inkwizytora Sarmiento w Barcelonie).
Niestety zdarzało się, że i katolicy ulegali powszechnej fobii. W 1486 roku wychodzi książka „Młot na czarownice” (autorami byli dominikanie Sprenger i Kramer),w którym opisano „praktyki” czarownic. Stała się ona na długie lata szeroko rozpowszechnioną lekturą, mimo potępienia książki przez papieża Aleksandra VI. Ten sam papież zresztą osobiście uchylał wyroki procesów o czary, podobnie jak wcześniej papieże Innocenty III, Honoriusz III, Grzegorz IX, Celestyn IV, Innocenty IV, Aleksander IV, Urban IV, Klemens IV, którzy uchylali wyroki skazujące na śmierć (niestety królowie z reguły nie respektowali takiego uchylenia). W 1252 roku papież Innocenty IV wydał nawet bullę (ad extirpanda) nakazującą łagodne traktowanie uwięzionych. Powtórzył też w niej zakaz stosowania tortur wobec przesłuchiwanych czarownic. Jak widać, mimo szaleństwa w całej Europie, władze Inkwizycji nie uległy manii polowań na czarownice, choć niestety głównie im te czyny są przypisywane. Trudno w to uwierzyć człowiekowi wychowanemu na propagandzie mówiącej, jak to inkwizycja hiszpańska polowała na czarownice. Fakty świadczą, iż właśnie zachowanie świętego Officium w tej sprawie stanowi najjaśniejszy punkt na mapie średniowiecznej Europy.

Pisząc o Inkwizycji się, nasuwa mi się pytanie, czy za jej czasów możliwe byłoby dojście do władzy takich oprawców, jak Hitler, Stalin, czy Mussolini? Czy możliwe byłoby powstanie tak wielce heretyckich ustrojów, jak faszyzm, czy komunizm. Okazuje się, że nie tylko moją głowę zaprzątają podobne myśli. Problem ten porusza także prof. Kucharczyk:

Trzeba było dziesiątków milionów ofiar systemu sowieckiego, żeby dowiedzieć się, ile kosztowało zaniechanie przez premiera Kiereńskiego (drugi premier Rosji po obaleniu caratu) postawienia przed sąd Lenina i jego towarzyszy. Kiereński, choć mógł, nie uczynił tego. Zapłaciła za to Rosja i miliony szarych ludzi. A ileż cierpień zaoszczędzonoby podjęciem w 1935 roku wojny prewencyjnej przeciw Hitlerowi (rozważanej przez Piłsudskiego)? Nie jest to efekciarskie dywagowanie historii czy zwykłe gdybanie. To jest przede wszystkim roztropność i nieuciekanie od odpowiedzialności za innych. W średniowieczu pasterze Kościoła nie uciekali od tej odpowiedzialności. Byli świadomi ciążącego na ich barkach obowiązku umacniania braci w wierze i strzeżenia ich największego skarbu – nieśmiertelnych dusz – przed błędami herezji (błędami mającymi także swoje społeczne konsekwencje). Pamiętali, co pisał święty Piotr, Książę Apostołów i pierwszy papież, przestrzegający swych braci w wierze przed heretykami: „Ci zaś, jak nierozumne zwierzęta, przeznaczone z natury na schwytanie i zagładę, wypowiadając bluźnierstwa na to, czego nie znają, podlegną właśnie takiej zagładzie jako one, otrzymując karę jako zapłatę za niesprawiedliwość” (2 P 2, 12-13)

————————————————————————————————————————–
(1)Inkwizycja Hiszpańska – była instytucją państwową, o charakterze politycznym – choć miała charakter religijny i była częściowo powiązana z Kościołem, ale też wielokrotnie przez Kościół potępianą. W jej składzie zasiadali w większości prawnicy, nie teologowie.
Tak hiszpańską inkwizycję opisuje hrabia Józef Tyszkiewicz:
W XV w. W Hiszpanii spotkały się Trzy narody, trzy odmienne światopoglądy, Tuziemiec Hiszpan – katolik, Maur – mahometanin, do niedawna władca, dziś zwyciężony, którego interesy lub węzły rodzinne przywiązały do kraju i Żyd. Narastające pomiędzy narodami napięcia, wraz z nimi samosądy zmusiły ówczesnych władców Ferdynanda i Izabelę do powołania Trybunałów Inkwizycyjnych.

Nowy trybunał został utworzony bullą papieską z z 1478 r – którą jednak uznaje się za wadliwą, gdyż papież zapewnił sobie jedynie teoretyczną władzę nad inkwizycją hiszpańską( s 100). W następnych latach utworzono kolejne trybunały, a od1483 pracami inkwizycji w Hiszpanii kierował spowiednik królowej Tomás de Torquemada. Inkwizycja hiszpańska nigdy nie sądziła jawnych żydów lub muzułmanów, a starała się dosięgnąć tylko tzw. maranos, czyli nowoochrzczonych. Rząd hiszpański, dla którego Trybunał Inkwizycji okazał się państwową koniecznością, nie łatwo na ustanowienie go zyskał pozwolenie Rzymu. Papieże słusznie obawiali się wpływu polityki na bieg spraw i dopiero pod naciskiem wyraźnej schizmy narodowej, ustąpił Sykstus IV, wybierając z dwojga złego – mniejsze. Słuszne były obawy Rzymu, bo Inkwizycja hiszpańska bardzo szybko silnie popadła pod wpływy rządowe i często się zdarzało, iż polityka brała górę nad prawem – zdarzały się nadużycia.

Krytyka katolicka jasno i szczerze to przyznaje, a zresztą cała odpowiedzialność za te pożałowania godne fakty spada wyłącznie na władze cywilne, które nadaremnie zasłaniały się od zarzutów względami racji stanu, która wymaga posunięć sprzecznych z prawami Boga. Wymykanie się spod kontroli.
Toteż papieże wciąż ponawiali swe protesty; wciąż kasowali wyroki trybunałów hiszpańskich, Sykstus IV w 1482 wydał dwie bulle potępiające nadużycia inkwizytorów.
Innocenty VIII skasował do 200 wyroków w ciągu jednego roku, Aleksander VI do 250 tylko w roku 1498, Paweł III, Pius IV, Grzegorz XIII. Innocenty bezustannie zajmował oporną, wobec rządu hiszpańskiego pozycję. Różnica zdań była tak wielka, że doprowadziła do ostrego sporu i w Hiszpanii rząd ośmielił się zaprowadzić cenzurę, nie ogłaszał breva papieskie, posunął się aż tak daleko, iż groził śmiercią tym wszystkim, którzy pomocy Rzymu wzywali. W 1509 roku nowy edykt rządowy nakładał karę śmierci za ogłaszanie w Hiszpanii aktów Stolicy Apostolskiej, skierowanych przeciwko Inkwizycji. Doszło do tego, że w 1510 roku Papież Leon X wyklął, wbrew woli Karola V, tak Wielkiego Inkwizytora, jak i wszystkich jego pomocników; groziło wtedy zupełnym zerwaniem cesarza z Rzymem, lecz … zjawił się Luter, przyszedł niezmiernie ciężki okres reformacji. Papież znów musiał pogodzić się z cesarzem, a to w nadziei uniknięcia większego znacznie nieszczęścia. Jednakże ani przez chwilę nie przestała Stolica Apostolska czuwać nad Hiszpanią, dalej łagodziła wyroki, interweniowała, gdzie tylko to było możliwe. Tak więc na przykład deportacje Żydów z Hiszpanii nie miały nic wspólnego z Inkwizycją – były posunięciem królewskim.
Jeśli chodzi o liczby, to w 1998 r. papież Jan Paweł II otworzył watykańskie archiwa inkwizycji– ciesząca się najbardziej ponurą sławą inkwizycja hiszpańska w latach 1540–1700 przeprowadziła 44 674 procesy z oskarżenia o zdradę świętej wiary katolickiej. Na karę śmierci skazano w nich dokładnie 1,8 proc. oskarżonych. Na dodatek część ze skazanych na śmierć sądzona była zaocznie (zdążyli zbiec lub ukryć się przed inkwizytorami) – na stosach spłonęły symboliczne kukły. Więcej pod adresemhttp://www.polityka.pl/historia/1501047,1,inkwizycja-mniej-straszna.read#ixzz26uG1IuBQ – czyli w ciągu 160 lat około 800 osób – co daje 5 osób rocznie.
(2)W obronie Świętej Inkwizycji” Roman Konik (s.26)
(3) Ibidem – Procedura.
(4) Ibidem.
(5) Tribunali della coscienza” – Adriano Prosperi wykładowcy i profesora historii nowożytnej i średniowiecznej na Uniwersytecie w Pizie, jednego z największych autorytetów w dziedzinie Kontrreformacji. Twierdzi on, że – Inkwizycja ma na swym koncie „bardzo nieliczne skazania naśmierć, ale liczne kary moralne” . Wg prof. Prosperi, odsetek osób skazanych na śmierć przez Inkwizycję w czasach nowożytnych wynosił 2% wyroków ferowanych przez tę instytucję.
(6) ((Jacek Salij OP, „W Drodze” Numer 368 (04/2004) )
 

http://pioremnakamieniu.blogspot.com/2012/09/moje-zainteresowanie-historia.html

autor: Kasia Balwińska

Podziel się artykułem na: Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+Email this to someone

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top