Ustawa o in vitro, ustawa o tzw. uzgadnianiu płci, a wcześniej przyjęcie konwencji o zwalczaniu przemocy wobec kobiet – to są najważniejsze polskie problemy wedle rządzącej PO. Przeciętny Polak, według działaczy i posłów PO, zrywa się rano z myślą o takich ustawach i konwencjach, a potem żyje nimi przez cały dzień w wielkim napięciu. To kompletna bzdura, humbug i wielkie oszustwo. To są sprawy, które mają przykryć prawdziwe problemy i inicjować oraz podgrzewać w Polsce wojny kulturowe i ideologiczne. Bo te wojny pozwalają PO na kreowanie się na pierwszego obrońcę wolności oraz w opozycji do PiS jako pierwszego wroga wolności. Tylko, przy całym szacunku dla osób zainteresowanych tymi sprawami, to są kwestie absolutnie trzeciorzędne i tak totalnie zmanipulowane, że aż mdli.
Teraz mamy akurat kampanię wyborczą i „postępowe” ustawy stały się dla PO niezwykle pilne z banalnego powodu, niemającego nic wspólnego z tym, co się oficjalnie mówi. Chodzi o to, że PO nie ma już możliwości poszerzania wpływów na prawicy, a centrum ma tej partii powyżej uszu, więc postanowiono sięgnąć po elektorat lewicowy, lewacki i libertyński. Ci wyborcy, wdzięczni za „postępowe” ustawy, mają zbawić PO i zapewnić jej dobry wynik 25 października 2015 r. Przy okazji PO uczyniła z SLD i sierot po Palikocie karpia domagającego się przyspieszenia Wigilii. Bo „postępowe” ustawy mają nie tylko odebrać im wyborców, ale wykończyć same te partie, bo po co komu wydmuszki bez elektoratu.
źródło: wpolityce.pl
Nie głosujmy na nich w jesiennych wyborach, postawmy na ludzi, którzy zajmą się rozwiązywaniem rzeczywistych problemów i faktycznie będą szanować swoich wyborców.