„Umiem kłamać, ale nie chcę” [słowo na niedzielę]

„Czy umiesz kłamać?” – pyta sędziwy ksiądz sześcioletnią dziewczynkę. „Umiem, ale nie chcę” – słyszy w odpowiedzi. Uśmiech radości pojawił się na jego pooranej zmarszczkami twarzy. „Powiedziałaś prawdę. Pamiętaj na całe życie”: „umiem kłamać, ale nie chcę!” Szczęśliwy wracał na plebanię. Spotkał w swojej parafii wielki skarb – serce kochające prawdę. Po drodze wstąpił do kościoła i prosił Boga, by to małe serce wytrwało w umiłowaniu prawdy aż do ostatniego uderzenia. Na podstawie życiowego doświadczenia wiedział jak wielką cenę musi ono zapłacić, jeśli zechce zachować swą wartość przez całe życie. Wiedział również, że Bóg ma w tym sercu szczególne upodobanie.

Chrystus w rozmowie z Samarytanką najprostszą drogą zmierza do otwarcia jej serca na prawdę. Zastanawia, jak bardzo zależy Mu na tym, by ona miała odwagę spojrzeć na siebie w prawdzie. Jak w jej wyznaniu szuka punktu zaczepienia, by naprowadzić ją na drogę prawdy. Kiedy na Jego polecenie, by przyprowadziła męża, odpowiedziała, że nie ma męża, Jezus oświadcza: „Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego teraz masz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą” (J 4,18).

Spotkali się na płaszczyźnie gorzkiej prawdy jej życia, ale nie zatrzymali się na niej. Kobieta sama natychmiast postawiła krok dalej, chce znać prawdę o Bogu. Umiejętność uznania prawdy o sobie to jedynie stopień, po którym człowiek dociera do Boga. Nie należy się na tym stopniu zbyt długo zatrzymywać. Celem wędrówki jest bowiem wejście w świat samego Boga. Jezus wyraźnie prowadzi Samarytankę w tym kierunku. „Bóg jest duchem i trzeba, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie. Takich czcicieli chce mieć Ojciec” (J 4,23). Trudno o jaśniejsze sprecyzowanie warunków ewangelicznie rozumianej religijności.

Prawda jest jak nieskażone środowisko. To w nim przebywa Bóg. To jest środowisko Boże. W nim człowiek czuje się bezpieczny, wolny, szczęśliwy. Wejście w ten świat jest jednak uzależnione od prawości serca i tylko takie serce może się czuć w nim dobrze, tylko ono może odkryć jego wartość, tylko jemu ten Boży świat się objawia. Chrystus szuka ludzi kochających prawdę. Oni należą do najgłębiej religijnych, oni oddają Ojcu cześć w najdoskonalszy sposób.

Niewielu z nas ma odwagę spojrzeć na siebie w prawdzie. Najczęściej chcielibyśmy znać prawdę o Bogu, o ludziach, o świecie, byle nie ujawnić prawdy o sobie. Ponieważ jednak nie spełniamy tego podstawowego warunku, prawda o Bogu pozostaje dla nas zakryta.

To w tym kontekście należy dostrzec sens spowiedzi. W niej dokonuje się uznanie i wyznanie prawdy o sobie. Dobrze odprawiona spowiedź, to wejście w Boży świat, to otwarcie drogi wiodącej do spotkania z Chrystusem w Komunii Świętej. Samarytanka po szczerej rozmowie z Chrystusem już się nie wstydziła gorzkiej prawdy o sobie. Potrafiła wzywać innych, by weszli na tę samą drogę. Odkryła jej wartość. Weszła w Boże środowisko i chciała, by jak najwięcej ludzi miało udział w jej szczęściu. Zrozumiała, że prawda jest jedyną drogą do pełni radości i wolności.

Ks. Edward Staniek

Źródło: mateusz.pl

Podziel się artykułem na: Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+Email this to someone

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top