Świętość w małym pokoju

– Mamo, nie puszczaj mojej ręki! – powiedziała Chiara Luce. – Nie martw się, puszczę ją wtedy, gdy poczuję, że wzięła ją Maryja.

Na początek małe love story: Włochy, walentynki sprzed ponad 20 lat. Występują: Chiara – córka, ma 18 lat i niebawem umrze, Maria Teresa – jej mama, Ruggero – tata. Młodzieży w Tychach opowiada o tym Maria Teresa Badano.

Chiara: – Dziś wieczorem ty i tata pójdziecie świętować walentynki, idź do fryzjera i zrób się na bóstwo! Maria Teresa: – Zapomnij, nie idziemy. – Ale jak Chiara coś mówiła, to była bardzo stanowcza, trzeba było jej słuchać – opowiada mama błogosławionej.

– Uśmiechnęła się i powiedziała: „Nie chcesz iść, bo boisz się, że ludzie na wsi będą mówić: »Umiera jej córka, a ona idzie do fryzjera«”. Maria Teresa: – Na pewno nie ma już wolnych miejsc.

Chiara: – Daj mi książkę telefoniczną, znajdę coś dla was, a ty idź. – Kiedy przyjechał Ruggero, powiedziałam mu: „Słuchaj, nasza córka chce, żebyśmy gdzieś wyszli na walentynki” – snuje opowieść Maria Teresa. Ruggero poszedł do Chiary, a ona: „Kupiłeś mamie kwiatki?”. Ruggero: – Nie miałem dziś czasu. Chiara: – Idź do ogrodu, na pewno coś znajdziesz.

– Przyniósł małe fioletowe kwiatki. Ona, rozpromieniając się, kazała ładnie mi się ubrać, do kieszonki włożyła mi kwiatki i powiedziała: „Dzisiaj zapomnijcie o mnie. Popatrzcie sobie głęboko w oczy i mówcie sobie: »Kocham cię!«”. Ruggero przygotowywał się do wyjścia, a Chiara poprosiła mnie, żebym się wróciła i powiedziała: „Pamiętaj, mamo, przede mną był tata”.

Nie zrozumiałam od razu, co oznaczały te słowa, ale kiedy byliśmy już w samochodzie, mimo że nigdy nie płakałam, bo przy Chiarze nie można było płakać, wtedy mocno się wzruszyłam. Ruggero odwrócił się w moją stronę i zapytał: „Płaczesz?”. A ja: „Tak, płaczę”. „Dlaczego?” „Bo Chiara uczy nas życia bez niej”.

11 lat modlitwy

Maria i Ruggero Badano pobrali w wieku 26 lat, od początku pragnęli mieć wiele dzieci. Mijały lata i nic. Ruggero postanowił o potomstwo modlić się w pewnym włoskim sanktuarium maryjnym. Po upływie 11 lat w Sassello, na północy Włoch, na świat przyszła Chiara.

– Wyrastała na piękną, zdrową dziewczynkę, dawała nam wiele radości, ale czuliśmy także, że nie była tylko naszą córką – wyznała Maria Teresa. Kiedy Chiara miała niecałe 10 lat, dzięki swojej przyjaciółce Chicce, poznała ruch Focolari, który diametralnie zmienił jej patrzenie na Jezusa opuszczonego na krzyżu.

– Często zostawałam u niej na noc, długo rozmawiałyśmy o naszych marzeniach, chłopakach, którzy nam się podobają. Chiara chciała zostać stewardessą albo pojechać na misje do Afryki, planowałyśmy, ile będziemy mieć dzieci, a na koniec wspólnie modliłyśmy się. Jezus był obecny między nami, Jemu powierzałyśmy nasze życie i plany – wyjaśniała Chicca Coriasco, przyjaciółka Chiary. Chiara co jakiś czas skarżyła się na ból w ramieniu. Wiosną, kiedy miała 17 lat, ból był tak silny, że dziewczyna znalazła się w szpitalu. Tam po badaniach jej rodzice poznali diagnozę – nowotwór kości, najgorszy i najbardziej bolesny z możliwych.

– W sercu poczułam gorycz, której nie da się opisać, jakbym umierała. Objęliśmy się mocno z Ruggero i powiedzieliśmy sobie: „Tylko Jezus może pomóc nam powiedzieć nasze »tak«”. Nie wiemy, jak je wypowiedzieliśmy, pewnie bardzo cicho, bojąc się, że Jezus weźmie nas za słowo, ale silnie poprosiliśmy Maryję, żeby chwyciła Chiarę za rękę i towarzyszyła jej, bo to ona miała rozpocząć swoją kalwarię – mówiła Maria Teresa.

Dla Ciebie, Jezu!

Dziewczyna o diagnozie dowiedziała się kilka tygodni później. Po trwającej dokładnie 25 minut wewnętrznej walce powiedziała swoje „tak” Jezusowi. Ruggero wspominał, że córka Matkę Bożą z Lourdes prosiła o dwie rzeczy: jeśli to możliwe – o uzdrowienie, jeśli nie – o radość wypełniania woli Bożej. Odnajdywała ją w codziennej Eucharystii, Piśmie Świętym, modlitwie wielu osób.

Ruggero podkreślał także, że w czasie choroby ludzka miłość między matką a córką przemieniała się w Boską. „Myślisz, że to fałszywy alarm, czy umrę?” – miała pewnego dnia Chiara zapytać swoją mamę. „Nie wiem, żeby odjeść, potrzeba Bożego momentu, ale nie bój się, masz już spakowaną walizkę, pełną uczynków miłości. Kiedy nadejdzie czas, Jezus weźmie cię za rękę i powie: »Chodź, Chiara, idziemy«”– odpowiedziała jej wtedy.

– Pewnego razu, po bardzo ciężkim dniu w szpitalu, podzieliliśmy się tym, jak każdy z nas przeżywa wypełnianie woli Bożej. Był to moment ogromnie mocnej jedności. Chiara krzyknęła wtedy: „Mamo, kiedy Jezus jest tak mocno obecny między nami, jesteśmy najszczęśliwszą rodziną na świecie!”. A w nocy słyszeliśmy, jak śpiewała. W takich chwilach odczuwaliśmy pełnię miłości Jezusa – mówił Ruggero.

– Tylko czasem odwiedzałem Chiarę – wspominał Franz Coriasco, starszy brat Chikki. – Ale jak wychodziłem z jej pokoju na zewnątrz, miałem wrażenie, że wchodzę na obcą planetę, w świat szalonych ludzi z innymi problemami. Chciało się wracać do tego pokoju, gdzie była normalność.

Chiara zmarła 7 października 1990 r. Przed śmiercią powiedziała swojej mamie: „Bądź szczęśliwa, ponieważ ja jestem szczęśliwa”. To były jej ostatnie słowa, ale nie ostatni czyn miłości. Błogosławiona ofiarowała w przeszczepie swoje rogówki dwóm chłopakom. W 2010 r. papież Benedykt XVI ogłosił ją błogosławioną. Chiara jest także patronką Światowych Dni Młodzieży.

Joanna Juroszek

Źródło:gosc.pl

Podziel się artykułem na: Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+Email this to someone

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top