Pogotowie dziennikarskie: „Czy Poczta Polska cenzuruje treści przesyłek?”

Takiego zdania jest Waldemar Gruna, niemiecki wydawca lokalnego pisma „Region Karpacz”. Pierwszy numer, który miał dotrzeć do ok. 3000 mieszkań i domów blisko tydzień trzymano na poczcie. „Bo jest tam artykuł o burmistrzu” – usłyszał Gruna od urzędników Poczty Polskiej.

– W głowie mi się to nie mieści, w Niemczech to po prostu nie do pomyślenia – mówi Gruna, który od dekady wydaje dwujęzyczny miesięcznik Region Europa. Latem postanowił ruszyć z lokalnymi mutacjami swego pisma. Na pilotażowy program wybrał Karpacz – miasteczko, w którym nie funkcjonują jakiekolwiek niezależne, drukowane media.

Sms z Poczty Polskiej
W odróżnieniu od miesięcznika, sprzedawanego w Empikach, Gruna postanowił że lokalne wydania Regionu będą rozprowadzane za darmo i trafią do skrzynek pocztowych. – Ludzie w takich miejscowościach oszczędzają każdy grosz, nie wszyscy mają dostęp do Internetu, za to wiele osób twierdzi, że są pozbawieni dostępu do niezależnej informacji lokalnej – tłumaczy wydawca. – Z mojego punktu widzenia, druk tylu egzemplarzy, ile jest gospodarstw domowych i rozprowadzanie ich pocztą, to precyzyjnie obliczone dotarcie do wszystkich gospodarstw domowych, bez drukowania egzemplarzy, które potem trafiają na przemiał.
11 września Gruna dostarczył do siedziby Poczty Polskiej w Zgorzelcu cały nakład – ok. 3200 egzemplarzy, podpisał umowę i zapłacił za usługę „bezadresowego dostarczenia przesyłek”. Po kilku godzinach dowiedział się, że Region Karpacz trafił już do jeleniogórskiej placówki, ale ponieważ w gazecie jest tekst o burmistrzu Karpacza, poczta musi przeanalizować czy ostatecznie podejmie się jej kolportażu. A po kilku kolejnych godzinach otrzymał z poczty wiadomość smsem: „proszę nie płacić za druki, muszę to skonsultować”.
– Byłem zszokowany – wspomina wydawca i redaktor naczelny Regionu Karpacz. – Już nawet nie tym, że tekst o zarobkach i porsche burmistrza został napisany na podstawie ogólnie dostępnych informacji w Biuletynie Informacji Publicznej, ale w ogóle, że jakikolwiek artykuł może być podstawą do uzależnienia wykonania usługi – dodaje.

Majątek burmistrza narusza prawo?
Jak wyjaśnia portalowi pogotowiedziennikarskie.pl rzecznik Poczty Polskiej Zbigniew Baranowski, celem była przede wszystkim realizacja tej usługi zgodnie z regulaminem  jej świadczenia. A zarówno regulamin jak i art. 16 Prawa Pocztowego mówi, że Poczta Polska może odmówić zawarcia umowy w zakresie dystrybucji usługi Druk bezadresowy jeśli „na opakowaniu przesyłki pocztowej lub w widocznej części jej zawartości znajdują się napisy, wizerunki, rysunki lub inne znaki graficzne naruszające prawo”.
– Dlatego poprosiliśmy naszego klienta o wstrzymanie się z dokonaniem płatności do czasu wyjaśnienia wątpliwości. Po ich wyjaśnieniu od razu poinformowaliśmy o tym zleceniodawcę  – wyjaśnia Zbigniew Baranowski. – 11 września podpisane zostało zlecenie, a 12 września podjęliśmy decyzję o dystrybucji ulotek i i pakiet druków został przekazany do dystrybucji – podkreśla rzecznik..
Rzecznik przemilczał naszą prośbę o wyjaśnienie dlaczego   jeleniogórski oddział Poczty Polskiej potraktował fakt zamieszczenia tekstu o majątku burmistrza jako możliwość naruszenia art. 16 Prawa Pocztowego.
Dr Rafał Zgorzelski, ekspert rynku pocztowego przyznaje, że dostarczanie gazety nie jest usługą powszechną w rozumieniu prawa pocztowego, tzn. można jej odmówić. Ale nie na zasadzie „tego pana nie obsługujemy” lecz tylko i wyłącznie ze względów formalnych, jeśli np. przesyłki nie są zgodne z regulaminem poczty, albo zawierają treści propagujące faszyzm, komunizm itp.
– Uzależnianie jej doręczenia od analizy tekstu o burmistrzu jest bezprawne i kuriozalne. W ten sposób nie doręczano by gazet, tygodników ale także ulotek wyborczych kandydatów, którzy nie są bliscy ideowo naczelnikowi poczty – podkreśla ekspert.
Sam wydawca jest takim tłumaczeniem zbulwersowany. – To jakiś absurd! Czy propagowałem np. „polskie obozy koncentracyjne” lub coś podobnego? – pyta Waldemar Gruna. – Przy takiej interpretacji Poczta Polska powinna odmówić dystrybucji każdej ulotki w wyborach samorządowych i krajowych.
Biały kruk na biurku burmistrza
W piątek 12 września, Gruna skontaktował się z przedstawicielami Poczty Polskiej, przekazując, że kompletnie nie rozumie postawy firmy w sprawie kolportażu jego gazety. Pytał, czy Poczta Polska w podobny sposób „konsultuje” gazety ogólnopolskie, które są w ich dystrybucji do skrzynek pocztowych. – Wspomniałem, że to obywatelski projekt pod pieczą Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i na pewno tej sprawy tak nie pozostawię – mówi Gruna. – Wydawało mi się, że moje argumenty przekonały pocztę, bo otrzymałem zapewnienie, że od poniedziałku, 15 września, ruszy rozprowadzanie gazety.
Ale według Gruny Poczta Polska dostarczyła w tym dniu do Karpacza tylko jeden egzemplarz, który trafił na biurko burmistrza Malinowskiego. – Tak sądzę, po telefonie, jaki otrzymałem od niego rano – uważa redaktor naczelny gazety. – „Czytam pana gazetę o Karpaczu, za ile się pan sprzedał, spotkamy się w sądzie!”, krzyczał do słuchawki, obrażał mnie, ale ja uznałem, że po prostu otrzymał gazetę tak jak 3200 gospodarstw domowych w Karpaczu.
Jednak ta nie trafiła do skrzynek pocztowych ani w poniedziałek, ani we wtorek, ani w środę.

W tydzień, czyli w dwa
– W czwartek, 18 września, gdy mijał tydzień od podpisania umowy, a tym samym termin rozprowadzania gazety, otrzymałem z Poczty Polskiej fakturę za usługę z informacją, że od tego czasu rozpoczyna się termin dystrybucji – wspomina Gruna.  – Jestem bardzo zdziwiony, że dla Poczty Polskiej ważniejsza jest faktura niż umowa, w której jednoznacznie zapisany jest termin dystrybucji. A ta powinna zakończyć się w czwartek, a nie dopiero rozpoczynać – zauważa.
Jednak rzecznik Poczty Polskiej wyjaśnia, że termin realizacji usługi nie jest uzależniony od daty wystawienia faktury, lecz od dostarczania pakietów z drukami do placówki pocztowej i dokonania płatności. – W tym przypadku termin na zakończenie dystrybucji upływał  22 września – twierdzi Baranowski.
Jednak po 22 września Regionu Karpacz nadal nie było w wielu skrzynkach. 26 września Poczta Polska zbyła milczeniem prośbę wydawcy o poinformowanie, czy zakończono już dystrybucję. 27 września, a więc 5 dni po tym jak Poczta Polska powinna zakończyć dystrybucję, gazety nie było w skrzynkach pocztowych na co najmniej kilku ulicach.

Prawnik: to cenzura prewencyjna
Gruna nie ma wątpliwości, że nadzwyczajna opieszałość Poczty Polskiej ma głębsze podłoże niż tylko bałagan w tej instytucji. – Ta uwaga, że tekst o burmistrzu może być powodem odmowy usługi, sms żeby wstrzymać się z płatnością, emocjonalny telefon od burmistrza… Sekwencja zdarzeń mocno sugeruje, że postanowiono zablokować lub mocno opóźnić dystrybucję niezależnej gazety  -uważa wydawca.
Mec. Artur Wdowczyk, ekspert Centrum Monitoringu Wolności Prasy i adwokat specjalizujący się w procesach, w  których stronami są dziennikarze i redakcje interpretuje działanie Poczty Polskiej jako stosowanie cenzury prewencyjnej. – To przejaw bezprawnego tłumienia krytyki prasowej, za co według art. 44 Prawa Prasowego grozi grzywna, a nawet ograniczenie wolności.
Wydawca Regionu Karpacz zastanawia się nad poinformowaniem o sprawie Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i Centrum Monitoringu Wolności Prasy. Dla niego to jaskrawy przykład ograniczania swobody wypowiedzi.
– Dochodzą mnie głosy mieszkańców z wielu miejsc w Karpaczu, którzy słyszeli o gazecie, widzieli ją u znajomych czy w Internecie, ale nie we własnych skrzynkach pocztowych – żali się Gruna. – W Niemczech to byłoby po prostu nie do pomyślenia, tu okazuje się jakimś dziwnym standardem, którym urzędnicy w ogóle się nie przejmują.

autor: Jarosław Kałucki

źródło: pogotowiedziennikarskie.pl

Podziel się artykułem na: Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+Email this to someone

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top