Konspiracyjna metoda czynienia dobra [słowo na niedzielę]

Metoda, jaką przyjął Chrystus w czynieniu dobra na ziemi, przypomina działanie konspiracyjne. Wobec nieprzychylnych dla Niego układów musiał działać w ukryciu. Nawet gdy rozpoczął publiczne nauczanie, atakowany przez faryzeuszy, saduceuszy, uczonych w Piśmie, zwolenników Heroda ciągle schodził z linii ciosu. Jego zasady postępowania były proste: Mieć czas na czynienie dobra. Nie wdawać się w niepotrzebne spory. Zająć się twórczą pracą u podstaw. Doskonalić ludzkie sumienia, wzmacniać wiarę, prowadzić wartościowe jednostki na coraz wyższe stopnie miłości. Na bezowocne dyskusje szkoda czasu i sił.

Przy takim podejściu przeciwnicy Chrystusa musieli długo opracowywać plan ataku na Niego i misternie zastawiać sieci, by się z nich nie wymknął. Nie jest łatwo niszczyć człowieka za to, że czyni dobrze. Tym bardziej, że chodziło o publiczną egzekucję dokonaną w imię prawa i przez to odstraszającą Jego zwolenników.

Konflikt jednak był nieunikniony. W naszym świecie nie można czynić dobra, bez narażania się innym. Tam, gdzie ono się faktycznie pojawia, natychmiast zjawiają się również ludzie gotowi rzucać kłody pod nogi czyniących dobro. W świecie można czynić dobro jedynie wówczas, gdy ono nie przeszkadza innym w ich wygodnym życiu. Drugim powodem, dla którego dobro jest niemile widziane na ziemi jest fakt, że dobrem nazywa się nie to, co uważa za dobro Bóg, lecz to, co ludzie za dobro uznali. Jezus doskonale wiedział, że domagając się czynienia prawdziwego dobra, zapłaci za nie wysoką cenę. Takie jest prawo rządzące na Ziemi.

W tej sytuacji zostało Mu jedno wyjście. Grać możliwie długo na zwłokę, nie doprowadzać do decydującego starcia i w tym czasie czynić wiele dobra, a gdy starcie będzie nieuniknione, wykorzystać własną klęskę do ubogacenia wielu. Ludzie źli postanowili Go zniszczyć, przygotowali w tym celu wielki ogień doświadczenia, by w nim spalić niewygodnego Mistrza z Nazaretu. Kiedy już wszystko było gotowe, z radością zacierali ręce obserwując, jak na rożnie krzyża spala się ich ofiara. Pan Bóg natomiast zupełnie inaczej spoglądał na to wydarzenie. Postanowił bowiem wykorzystać niszczące działanie zła, by na przygotowanym przez siebie ogniu doświadczenia upiec Baranka Bożego i Jego Ciało uczynić pokarmem nieśmiertelności dla milionów ludzi na świecie. Nigdzie zło się tak nie przeliczyło jak na Golgocie. Na rożnie krzyża Bóg przygotował pokarm dający życie wieczne wszystkim wierzącym.

Nie należy się dziwić, że Wielki Tydzień rozpoczyna się uroczystym wjazdem Chrystusa do Jerozolimy. Zbyt wiele miało się dokonać w ciągu kilku dni, by Jezus nie chciał zwrócić uwagi swym uczniom na ich bogactwo. Niewiele z tego pojmowali. Kościół przez dwadzieścia wieków usiłuje wejść w tajemnicę tych dni i każdego roku na nowo stwierdza, że nie jest w stanie przeżyć ich bogactwa w sposób wyczerpujący.

Szczęśliwy, kto znajdzie tyle czasu, by w tym jednym tygodniu wędrować, krok w krok, za Mistrzem z Nazaretu od Jego uroczystego wjazdu do Jerozolimy, aż po wyjście z grobu w poranek Wielkiej Niedzieli. Wtedy i w jego życiu będzie to Wielki Tydzień.

Ks. Edward Staniek

Źródło: mateusz.pl

Podziel się artykułem na: Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+Email this to someone

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top