Ekspert: przetargi trudniej ustawić a te umowy to potencjalne siedlisko korupcyjnej patologii. Powinny być jawne. Kiedy na Sądecczyźnie każdy zainteresowany będzie mógł się dowiedzieć ile i na jaki cel wydano pieniędzy z miejskiej/ gminnej kasy i na czyje konta one trafiły? Poza Piwniczną, która zdaniem ekspertów jest wzorem dla innych a burmistrz Janeczek powinien dawać lekcje pozostałym samorządowcom, nieprędko, bo włodarze strzegą tych informacji jak oka w głowie. Tylko w Kamionce Wielkiej wójt zastanawia nad ujawnieniem umów, ale narzeka, że taki wykaz to jednak kupa roboty.
O części umów zawieranych przez urząd możemy dowiedzieć się z przetargów, niestety nawet tutaj po wybraniu wykonawcy, usuwana jest czasami z Biuletynu Informacji Publicznej szczegółowa informacja o zakresie prac i projekt samej umowy. Bez społecznej kontroli pozostawały natomiast umowy cywilnoprawne zawierane przez urząd. To właśnie na nie co roku wydawane są miliony złotych – czy racjonalnie? Nie wiadomo. Z powodu niedoskonałych przepisów nie można tego sprawdzić. […]
Dla ekspertów i lokalnych aktywistów sprawa jest jasna:
– Przetargi są jawne, dlatego nie tam trzeba szukać siedliska potencjalnej korupcji w samorządach. Wszelkie psujące demokrację i samorządność patologie to domena właśnie umów cywilno – prawnych. to samo tyczy się również gminnych i miejskich spółek. Teoretycznie chodzi tu o stosunkowo niskie kwoty, których nie trzeba ujawniać.A co jeśli takich umów z jedną firmą przez kilka kadencji podpisuje się na setki albo i więcej a mieszkańcy nie mają o tym pojęcia? I skąd wiadomo, że to np. nie firma przepisana na żonę, kolegę albo szwagra kogoś z takiego urzędu? To rządzącym gminami powinno zależeć na pełnej jawności Jeśli mają czyste sumienie to dostają doskonałą okazję, żeby wszystkim to udowodnić. W Polsce mamy jednak dziwny opór. Tłumaczenia brakiem czasu i zapracowanymi urzędnikami są zwyczajnie nie na miejscu . Tym bardziej, że taki wykaz można po prostu zacząć prowadzić, nie wracając do poprzednich lat kadencji – mówi Tomasz Strączek prawnik, specjalista od prawa samorządowego. – Furtka w postaci złożenia podania o dostęp do informacji publicznej to raczej odstraszacz. Procedury są dla wielu osób zbyt skomplikowane a czas oczekiwania na odpowiedź, o ile w ogóle ją dostaniemy, bo i tak się niestety zdarza, jest bardzo długi. No i o ile i jak często trzeba by pisać podania w tej sprawie. skąd wiadomo jak pytać jeśli nawet nie mamy pojęcie czy takie umowy zawarto? – przekonuje.
źródło: sadeczanin.info