Donald Tusk, czyli współczesny Sas. Dwugłowy orzeł i Przyjaciele

Wszelkie zależności konstytucyjne nie mają dla Donalda Tuska i jego ekipy żadnego znaczenia. Ważniejsza od oficjalnie zajmowanych stanowisk jest pozycja wynikająca z kolesiowatego układu. Zupełnie jakby banda kumpli z podwórka, z jakiejś niecieszącej się dobrą sławą dzielnicy, dorwała się do stanowisk, zgrywała ministrów, a jednocześnie robiła wspólnie interesy. I gdy tylko odwrócą się kamery i mikrofony, oddycha z ulgą, zrzuca garnitury i knajackim tonem peroruje, jaki interes jeszcze można ugrać, mając władzę w państwie – pisze Tomasz Łysiak w „Gazecie Polskiej”.

August III Sas przyniósł Polakom wiele zmian obyczajowych. Wśród nich było także wąchanie tabaki. Stał się ów zwyczaj niezwykle popularny i w drugiej połowie wieku oświeceniowego do dobrego tonu należało wyciągnięcie ozdobnej tabakierki, zażycie szczypty, kręcenie nosem i kichnięcie. W owym czasie jeszcze nie były modne kubańskie cygara, którymi z widoczną lubością zaciąga się nasz obecny władca. Nie istniała jeszcze restauracja Sowa i Przyjaciele, rozmowy toczono banalnie w salach pałacowych.

I gdyby nawet zbrodnicza i „niedemokratyczna” szajka sprzedajnych lokajów i pokojowców chciała nagrywać złote maksymy państwowych urzędników, to niestety nie miałaby odpowiedniego sprzętu. Szkoda. Tamtejsze opowieści w gronie ministrów, doradców i posłów były na pewno równie ciekawe jak te, których wysłuchujemy dzisiaj. Można sobie tylko wyobrazić, o czym konwersowali, gdy zdjęli już te upudrowane, lecz ponoć wiecznie zawszone peruki.

Gdy król nie kocha kraju

Nie tylko tabaka była istotnym novum wprowadzanym do obyczajowości Rzeczypospolitej. Był nim także nowy system ministerialny – sposób sprawowania władzy, który pod pozorem poszanowania pewnych reguł i norm przyjętych zwyczajowo i prawnie miał w istocie gwarantować absolutyzm w podejmowaniu decyzji. W istocie więc czasy saskie to także okres lepienia ciekawej figury rządowej – ministra. Ministra, który sprawuje władzę w imieniu monarchy, wykonuje jego polecenia, a jednocześnie w oczach narodu ma być tym, który odpowiada za wszelkie uchybienia i słabości rządów.

O rozkładzie czasów saskich pisał XIX-wieczny historyk z lelewelowskiej szkoły Henryk Schmitt: „Sześćdziesiąt sześć lat panowania obu Sasów przywiodły Polskę do najgorszego stanu, i to pod każdym względem. Już pierwszy z nich, Fryderyk August II, mógł po wyniszczającej wojnie z początku stulecia zwrócić »wszelkie usiłowania swoje ku dobru i pomyślności ojczyzny«, a wtedy można by w krótkim czasie »pogoić i zabliźnić wszystkie rany, a po przywróceniu ufności między nim i narodem, rozpocząć tak konieczną pracę około ulepszenia urządzeń publicznych«”. Zwrócił Schmitt uwagę na rzecz istotną – kwestię zaufania narodu do władcy, która zda się być podstawą dobrych rządów. Bez owego zaufania ani rządzić się nie da, ani też naród nie będzie chciał dźwigać trudów naprawczych, gdyby miały być podejmowane. Z czegóż się brało owo pęknięcie, ów brak zaufania? Z banalnej przyczyny – „Fryderyk August nie myślał o czymś podobnym [naprawie państwa – przyp. TŁ]. Będąc królem nie kochał kraju, któremu panował i nie dbał o jego dobro, podtrzymywał tym samym nieufność i rozjątrzenie przeciwko sobie, co znów stawało się głównym powodem spełzania sejmów jednego po drugim”.

Więcej…

źródło: niezalezna.pl

Podziel się artykułem na: Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+Email this to someone

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top