Czwarta władza w Fajsławicach. Rozmowa z redaktorem naczelnym i wydawcą serwisu Fajslawice24.pl

Ustawa o samorządzie gminnym ma szczytne założenia, ale w praktyce jest często obchodzona i duża strefa działalności władzy gminy jest poza jakąkolwiek kontrolą – mówi Pogotowiu Dziennikarskiemu Michał Stępniak, pomysłodawca i redaktor naczelny serwisu Fajsławice 24.

Pogotowie Dziennikarskie: – Jaki jest profil strony Fajslawice24.pl? Jaką tematyką w pierwszej kolejności Pan się zajmuje?
Michał Stępniak: – Staramy się funkcjonować jako lokalny serwis informacyjny. Przyjęliśmy taką formułę, ze względu, na to, że pozwala ona nam najbardziej realizować nasze cele. A są nimi informowanie mieszkańców o tym, co dzieje się w ich najbliższym otoczeniu i inspirowanie dyskusji o sprawach gminnych. Dodatkowo staramy się też pisać o historii gminy, mamy specjalny dział poświęcony tym sprawom. Chcemy budować w ten sposób nasze poczucie tożsamości lokalnej.
Sama strona jest dosyć prosta i przejrzysta, przez co wiele osób może mieć skojarzenia z blogiem. I pewnie będzie mieć trochę racji, choćby dlatego że większość rzeczy piszę sam.
Czy zajmuje się Pan kontrolą władzy w gminie Fajsławice?
Niestety tak. Niestety, bo jest to bardzo obciążające. Zajmuje dużo czasu. Często dochodzi do konfliktów. Pojawiają się nerwy i stres. Ale ktoś musi to niestety robić. Musi, bo obecna formuła samorządu terytorialnego się nie sprawdza. Ustawa o samorządzie gminnym ma bardzo szczytne założenia, ale w praktyce sprawdza się raczej słabo. Wójtowie czy burmistrzowie, rządzący od kilkunastu lat, nauczyli się obchodzić ustawowe zabezpieczenia i w tej chwili w większości małych gmin, przynajmniej tych które znam, mamy do czynienia z czymś na kształt autorytaryzmu. Cała władza znajduje się w rękach wójta. Radnym przyznano najważniejsze kompetencje, czyli władzę uchwałodawczą i kontrolną, w stosunku do poczynań wójta. Niestety nie pomyślano o wyposażeniu ich w odpowiednie narzędzia i środki, dające im niezależność. Najczęściej nie mają wiedzy merytorycznej, nie potrafią czytać i analizować przepisów. Są uzależnieni w tym zakresie od wójta. Wielokrotnie sam słyszałem, jak radni nie potrafili uzasadnić podjętych decyzji, tłumacząc się swoją niewiedzą.
Może Pan dać jakiś przykład?
Kilka miesięcy temu wójt opublikował zaległą listę umorzeń podatków powyżej 500 zł, za lata 2010-2012. Wywołało to burzę w opinii publicznej w gminie, ponieważ co roku podatki umarzano najbogatszym mieszkańcom, przy okazji dobrym znajomym wójta. Widząc co się dzieje, zażądałem na łamach serwisu, wyjaśnienia tej sprawy przez Komisję Rewizyjną Rady Gminy Fajsławice. Presja społeczna była tak duża, że radni z Komisji spotkali się w tej sprawie dwukrotnie. Na koniec zajęli jedynie stanowisko, w którym orzekli, że nic złego się nie stało. W protokole z posiedzenia Komisji można przeczytać, że radni nie rozpoznali merytorycznie żadnego przypadku bo uznali, że się nie znają na takich sprawach i muszą zaufać wójtowi. Dlatego ich prace nie zakończyły się merytorycznym rozstrzygnięciem w formie protokołu z kontroli i zaleceń pokontrolnych. Nie mam pewności, ale w aktualnej kadencji Komisja Rewizyjna nie przeprowadziła żadnej kontroli w Urzędzie Gminy Fajsławice. Mimo, że jest to jej podstawowa kompetencja.
Może po prostu gmina jest dobrze zarządzana i radni nie muszą kontrolować wójta?
Gdy prawie rok temu byłem na sesji Rady Gminy, po raz pierwszy od dłuższego czasu, zauważyłem, że radni stoją murem za wójtem. Nie dyskutują na sesjach, wszystkie uchwały zaproponowane przez wójta przyjmują jednogłośnie. Wydawało mi się to nieco dziwne, ale w jakiś sposób mi to nawet zaimponowało. Zacząłem się zastanawiać – co jest tego przyczyną? Charyzma wójta? Sprawne zarządzanie? Zacząłem zbierać ziarnko do ziarnka i po pewnym czasie okazało się, że prawda jest dużo bardziej prozaiczna.
Nasz dzisiejszy samorząd toczy choroba korupcji politycznej. Panuje powszechne przekonanie, że jak ktoś dorwał się już do władzy, to ma prawo z tego korzystać. Wójt to wykorzystuje i po jakimś czasie w garści ma większość radnych. Najczęściej spotykanym przykładem takiej korupcji jest zatrudnianie bliskich radnych. Taki radny traci niezależność i nikt mi nie powie, że kiedykolwiek będzie w stanie sprzeciwić się wójtowi. Sposobów na skorumpowanie radnych jest wiele, a nasi wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast, przez ostatnich kilkanaście lat, się w tym znakomicie wyspecjalizowali.
Dlatego właśnie uważam, że jest potrzebna społeczna kontrola władzy. Wiem, że jest RIO, jest NIK, sanepid, czy wojewoda, ale jak wójt podporządkuje sobie radę, to poza kontrolą pozostaje potężny obszar działań władz gminy. Zresztą i do organów kontroli znalazłoby się trochę uwag.
A czwarta władza? Mamy w przecież w Polsce wolne media?
Duże komercyjne media pojawiają się w małych gminach raz na parę miesięcy i zazwyczaj wtedy, gdy wywęszą jakąś sensację. Musi być też ktoś, kto poinformuje media profesjonalne. Doniesie im o sprawie którą warto opisać. A w małych wiejskich gminach panuje zwyczaj prania brudów we własnym domu. Kiszenia się we własnym sosie.
U mnie w gminie do niedawna pełną władzę nad opinią publiczną miał wójt i jego najbliższe otoczenie. On decydował jakie informacje i kiedy docierają do mieszkańców. Mógł budować w ten sposób swój wizerunek. Robił to przez rozmowy indywidualne, spotkania wiejskie, wydawał też jedyne w gminie czasopismo. Efekt był taki, że np. ludzie nie widzieli, iż na przestrzeni ostatnich kilku lat miał na głowie postępowania prokuratorskie. Mieszkańcy nic o tym nie wiedzieli, bo nie miał im kto o tym powiedzieć.
Rejony wiejskie są strasznie zaniedbane pod względem własnych mediów. Nie ma kto opisywać lokalnej rzeczywistości i budować niezależnej opinii publicznej. Nie ma też kto kształtować tożsamości lokalnej, a tego typu rzeczy to podstawa tego, żeby gmina się rozwijała. Media takie jak moje, zorientowane na jedną gminę, to rzadkość. Nie jesteśmy atrakcyjni dla reklamodawców, zapewne nigdy też nie będziemy przynosić dochodów.
Czy jest to jedyny portal powiązany z Fajsławicami? Czy ma Pan konkurencję? Jeżeli tak, to jaką?
Fajsławice 24 są jedynym tego typu serwisem internetowym w mojej gminie, która liczy obecnie około 5000 mieszkańców. Oprócz tego jest jeszcze oficjalna strona gminy, ale nie dzieje się tam zbyt wiele.
W naszym przypadku trudno mówić o konkrecji, bo nie działamy komercyjnie. Właśnie dzięki temu bardzo dobrze współpracuje się nam z profesjonalnymi mediami. Nie czują zagrożenia z naszej strony, bo wiedzą, że nie podbierzemy im reklamodawców. Często też, zaglądają na naszą stronę i wyszykują ciekawe tematy. My korzystamy na tym, w ten sposób, że nagłaśniane są tematy dla nas istotne i ważne.
Czy urzędnicy w Fajsławicach chętnie udzielają  informacji? Czy przeciwnie – blokują do nich dostęp?
W małych gminach, mieszkańcy najczęściej nie wiedzą, że mają prawo do informacji. Widzą świat w ten sposób, że gdzieś tam nad nimi jest mądra władza, która wie. Oni są od słuchania władzy, ewentualnie raz na jakiś czas mogą popsioczyć na tę władzę, ale powszechnie wiadomo, że to i tak nic nie zmieni. Ludzie więc o nic nie pytają, a władza nie ma nawyku informowania mieszkańców o sprawach publicznych. Jeżeli już uchyla rąbka tajemnicy, to pokazuje tylko to, co stawia ją w dobrym świetle.
I teraz proszę sobie wyobrazić, że do tej idylli wkraczam ja, żądając udzielenia informacji i wyjaśnień. A najczęściej na celownik biorę sprawy kłopotliwe dla władzy. Opór jest wyczuwalny. Na każde nawet najprostsze pismo odpowiedź dostaję równo po 2 tygodniach. Często odpowiedzi są wymijające i niekompletne. Żmudna i mozolna jest ta praca, ale sprawy posuwają się do przodu. Podejrzewam, że za pół roku, może za rok, sprawy się unormują, wyrobimy sobie zasady współpracy, wyczujemy się wzajemnie i będzie lepiej.
Na łamach portalu znajdujemy informację na temat wiatraków w Fajsławicach. Dlaczego postanowił Pan zająć się tą tematyką i na ile jest ona ważna dla lokalnej społeczności?
Ten temat jest dla mnie ważny, bo właśnie on sprowokował mnie do pisania. Około roku temu, na miesiąc przed podjęciem uchwały, która miała umożliwić budowę zespołu elektrowni wiatrowych na terenie gminy, dowiedziałem się, że jedna z siłowni ma stanąć na tyle blisko mojego rodzinnego gospodarstwa, że stracę możliwość wybudowania domu, tam gdzie wcześniej planowałem. Zacząłem drążyć sprawę i szybko okazało się, że w trakcie przygotowania inwestycji popełniono wiele nieprawidłowości. Pół roku później moje ustalenia potwierdziła kontrola NIK.
Wcześniej raczej nie wchodziliśmy sobie w drogę z lokalną władzą. Jednak przy okazji wiatraków, bardzo szybko dowiedziałem się co to jest arogancja władzy. Doszły do tego ukrywanie dokumentów i ograniczanie dostępu do informacji. A na koniec rozpuszczanie plotek i pomówień na mój temat. To było dla mnie dość dotkliwe doznanie, bo od lat byłem przyzwyczajony do innych standardów. Szybko zorientowałem się, że brakuje mi kanału informacyjnego, przez który mógłbym dzielić się swoją wiedzą i ustaleniami z mieszkańcami gminy. Założyłem wtedy profil na Facebook-u „Gmina Fajsławice bez Wiatraków” i dość szybko zrobiło się o nim głośno. To był najszybszy i najłatwiejszy sposób trafienia do jak największej grupy osób.
Z czasem formuła ta zrobiła się zbyt ciasna. Pojawiły się nowe tematy, które nie miały już nic wspólnego z wiatrakami i pod koniec stycznia 2014 r. ruszyłem z serwisem Fajsławice 24. Jestem jego wydawcą i jednocześnie redaktorem naczelnym. Większość tekstów własnych jest mojego autorstwa. Nie mam stałych współpracowników. Najczęściej włączają się osoby, którym zależy na interwencjach w konkretnych sprawach. Cały czas najważniejsze jest dla mnie docieranie z przekazem do ludzi, informowanie ich, wyjaśnianie co dzieje się wokół nich.
Co ciekawe, w skali całego kraju powstało wiele serwisów internetowych, w związku z mobilizacją społeczną przeciwko wiatrakom. Wymienię tu naszgarbow.pl, naszabramow.pl, wolnejeziorany.pl czy pacyna24.pl.
Informował Pan także, że wiatraki prawdopodobnie będą znajdowały się na działkach należących do miejscowych radnych. Jak wielu radnych to dotyczy? Czy są to osoby popierające lokalną władzę, czy będące wobec niej w opozycji?
Przyznała się jak na razie tylko jedna osoba. Ale mieszkańcy donosili mi, że takich przypadków jest więcej. Nie mogę tego jednak zweryfikować, bo władze odmawiaj mi udzielenia informacji w tym zakresie.
Jakiś czas temu na stronie pojawił się artykuł „Wójt publikuje co mu pasuje”. Chodziło o to, że wójt nie informuje o negatywnych działaniach, jedynie „chwali się” tymi pozytywnymi. Czy oprócz zatajenia wystąpienia pokontrolnego Regionalnej Izby Obrachunkowej w Lublinie, wójt ma jeszcze coś na sumieniu?
Ja już parę miesięcy temu nauczyłem się, że sumienie wójta to nie moja sprawa. Szukanie jego błędów czy potknięć, nie może być istotą działalności takiego wydawnictwa jak moje. Jeżeli w wydawnictwach komercyjnych chodzi o zarabianie pieniędzy, to istotą działalności serwisów społecznych, takich jak mój, powinno być działanie na korzyść lokalnej społeczności. Takie cele stawiam mojemu wydawnictwu i w tym kierunku staram się podążać. Oczywiście różne można mieć poglądy na to, co jest działaniem na rzecz lokalnej społeczności. Tak się najczęściej zdarza, że samo społeczeństwo tego nie wie. Nie jest w stanie tego zdefiniować. W końcu, gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania. Ja staram się działać według własnej oceny, standardów do których jestem przyzwyczajony, które uważam za właściwe. Jakie one są? Trzeba wejść na stronę i trochę poczytać.
Portal Fajslawice24.pl to przede wszystkim Pan, nie ma redakcji i grona dziennikarzy. Jak udaje się Panu  samodzielnie pozyskiwać informacje i redagować portal?
Ponieważ serwis prowadzę społecznie, cały czas muszę iść na kompromisy. Najwięcej czasu pochłania zbieranie materiałów i ich analizowanie. Staram się, aby prowadzenie wydawnictwa przynosiło mi jak najwięcej satysfakcji, cieszę się z nowej wiedzy i obserwacji jakie nabywam dzięki prowadzeniu serwisu. Poznałem też wielu wspaniałych ludzi z całej Polski: dziennikarzy, polityków, czy takich samych działaczy społecznych jak ja. Jak zauważam, że prowadzenie wydawnictwa pochłania mnie za bardzo, to odpuszczam sobie na kilka dni. Cierpi na tym serwis, ale jest to cena niezależności. Gdybym na stronie umieścił reklamy, wiem że zacząłbym się zastanawiać, czy dany artykuł wpłynie negatywnie na odwiedzalność strony, lub nie przysporzy mi wrogów. A tak nie muszę się na tym zastanawiać, robię to, co uważam za słuszne, korzystne dla mieszkańców. Coś za coś.
Fajsławice 24, ich cel i forma, to nie jest coś skończonego, to bardziej wczesny etap pewnego projektu. Cały czas myślę nad tym w jakim kierunku to powinno ewoluować.

Rozmawiała Inez Brodowska
Redakcja: Administracja
Inez Brodowska
źródło: pototwiedziennikarskie.pl / fajslawice24.pl
Podziel się artykułem na: Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+Email this to someone

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top