Brak woli rozwiązania problemu kupowania wody. Retoryka zamiast rzetelnej dyskusji, przerzucanie odpowiedzialności, blokowanie dostępu do informacji.

Gdy przeanalizujemy odpowiedzi pana wójta na krytykę, że od lat kontynuuje on kupowanie wody od zewnętrznych spółek, choć mamy wodę z własnych ujęć, dochodzimy do wniosku, że mówi on rzeczy niepotwierdzone a czasem wewnętrznie sprzeczne. Podczas czerwcowej sesji wójt wydawał się być zupełnie zaskoczony tym, że taka dyskusja w ogóle ma miejsce. Na kolejnej sesji we wrześniu jest już przygotowany na ten temat, ale i tak nie przedstawia żadnych rzetelnych uzasadnień. Stosowane przez wójta „argumenty” są tyleż mętne, co pokrętne, a co gorsza nie są poparte żadnymi, nawet najbardziej pobieżnymi, obliczeniami.         

Widać jak na dłoni, że nie ma woli rozwiązania problemu

Widać jak na dłoni, zarówno na podstawie wypowiadanych słów jak też i z mowy ciała, co doskonale pokazują nagrania z czerwcowej i wrześniowej sesji Rady Gminy, że po stronie wójta Kazimierza Firleja, przewodniczącego Jana Dudzika i wiceprzewodniczącego Zenona Koputa nie ma woli rozwiązania problemu kupowania wody. To, co mówią i jak traktują rozsądne wnioski radnego Tadeusza Tarki, Agnieszki Nalewajek i Tadeusza Barszcza mówi samo za siebie. Co ciekawe w istocie  obrońcy kupowania wody nie mają oni nic rzeczowego do powiedzenia na obronę swoich pozycji. Brakuje im konkretnej wiedzy opartej na cyfrach. Nie posługują się argumentami, ale po prostu zagadują cały temat nie dopuszczając do głosowania! Ważne decyzje ciągle przesuwa się „na potem”, byle nie było konkretnych zobowiązań, które okazałyby się niekorzystne dla warszawskiego dostawców wody. Wszak co miesiąc od roku 2006 biorą oni nasze 12-16 tysięcy zł. Takie są fakty i tak to wygląda, gdy patrzy się na całą sprawę  od strony czysto gospodarczej. A w gospodarce są zyski i są straty, coś jest korzystne, albo takie nie jest – i nie są to sprawy względne, jak wprost wypowiedział na czerwcowej sesji pan wójt. To są sprawy, wymagające, aby w końcu  „siąść i policzyć”, a bezczynność wójta w tej sprawie jest szkodliwa dla interesu gospodarczego naszej gminy.

Retoryka zamiast argumentów. Bezpodstawne straszenie kosztami

Między czerwcową sesją, która była chyba przełomowa pod względem świadomości problemu, a sesją wrześniową zostały wyprodukowane nowe „argumenty” mające przekonywać, że trzeba dalej kupować wodę od Enekoinwest S.A.

W swoich wypowiedziach wójt oraz wiceprzewodniczący Koput, obaj „Niezależni”, straszą kosztami budowy nowego ujęcia. A przecież nikt na razie nie mówi o budowaniu nowego ujęcia, ale o policzeniu kosztów i możliwości zwiększenia poboru wody w Borkowie oraz o połączeniu nitką Zagród z ujęciem w Garbowie, można też sprawidzić koszt przeprowadzenia nitki z Gutanowa. To są realne drogi analizy tego tematu, od których zwolennicy dalszego kupowania stronią lub je w czambuł potępiają, choć sami nie przeprowadzili w tej sprawie żadnych ekspertyz i tak naprawdę nie mają nic konkretnego nam do powiedzenia. Inna rzecz, że wcale nie jest wykluczone, że gdyby na początku swojej pierwszej kadencji pan wójt Firlej okazał się człowiekiem energicznym i gospodarnym i nawet zbudował nowe ujęcie, do tej pory jego koszty już dawno by się zwróciły, a my nie musielibyśmy płacić za cudzą wodę. Niestety zabrakło wtedy zarówno gospodarnego myślenia jak i energii, co potwierdzają statystyki i rankingi gminy z tamtych lat. Ale to oddzielny temat.

Innym straszakiem użytym przez wójta w czasie wrześniowej sesji, który miałby zmuszać nas do kontynuowania zakupów wody od zewnętrznych spółek jest „zatrudnienie inżyniera”. Straszna rzecz! Po pierwsze, to przy zachowaniu tej samej ilości ujęć nowe zatrudnienie wcale nie byłoby potrzebne, a po drugie to o ile wiadomo taki „inżynier” nie zarabiałby raczej tyle, co wójt a tym bardziej nie tyle ile mniej więcej wydajemy rocznie na zewnętrzną wodę czyli około 170 tysięcy zł. „Argument” ten nie ma żadnej mocy i należy traktować go jako kolejną próbę zamotania sprawy i zamydlenia oczu opinii publicznej.

Inny „argument”, brzmi mniej więcej tak, że musimy kupować tę wodę bo ujęcie zmarnieje i nie będziemy go mieli i że go rozkradną i jak przyjdzie jakiś nieokreślony inwertor to co to będzie…  O ile wiadomo wójt ma się troszczyć o majątek i kasę gminy, a nie warszawskich spółek. O utrzymanie ujęcia ma się martwićten, kto jest jego użytkownikiem i zarządcą, a nie odbiorca wody czyli Gmina Garbów! Jeżeli Gmina przejmie ujęcie, to będzie o nie dbać. Forsowanie tego typu „argumentów” przez wójta, jest próbą postawienia wszystkiego na głowie. Mówi się nam o jakichś nieokreślonych inwestorach, którzy mają się „pojawić i będą zainteresowani np. budową przetwórni owocowo-warzywnej” – to słowa pana wójta. Czy pan wójt zmyśla, czy wie coś konkretnego? Czy są jacyś konkretni inwestorzy czy to są tylko wyobrażenia pana wójta, którymi się on z nami dzieli po to, abyśmy ostatecznie pogodzili się z tym, że nadal będzie on kupował wodę od zewnętrznych spółek i że nawet nie chce on przeprowadzić rzetelnej ekspertyzy. Żyjemy w czasach gdy co raz częściej musimy bronić zdrowego rozsądku i podstaw myślenia. Cóż, ryba psuje się od głowy, jak pokazują władze na górze, tak robią władze na dole.

Zrzucanie odpowiedzialności na innych

Broniąc utrzymania obecnej sytuacji, wójt jednocześnie obwinia za swoje zaniedbania poprzedniego wójta Zdzisława Niedbałę. To próba zniekształcenia oglądu całej sytuacji i mówiąc po prostu odwrócenia kota ogonem. Rozmawiamy tutaj o zaniedbaniach ostatnich 7-8 lat. Czy pan wójt zapomniał, że niedługo zaczyna się dwunasty rok jego rządzenia mieniem gminnym? Tutaj  trzeba uszanować proste prawa logiki: Nie można obwiniać kogoś innego za zaniedbania z ostatnich 7-8 lat, gdy samemu sprawuje się władzę od  lat 12. Tego wmówić sobie nie damy. Takie działanie to nieelegancka, czy jak kto woli bezczelna, próba zrzucenia odpowiedzialności za własną bezczynność na kogoś innego. Dodatkowo należy dodać, że próba ta nie ma żadnego pokrycia w faktach i tak naprawdę nie ma związku z tym, co się obecnemu wójtowi zarzuca czyli bezczynność, której skutkiem są wymierne wydatki, jakie od  lat ponosi Gmina Garbów kupując wodę od zewnętrznych spółek.

Blokowanie informacji. Gdybyśmy nie nagrywali sesji, w ogóle o niczym byśmy nie wiedzieli

Warto zwrócić uwagę na stosunek wójta do informowania o problemie, najpierw samych radnych, a potem mieszkańców. Kolejne strzępki informacji musimy wydzierać krok za krokiem. Nagle dowiadujemy się, że spółka wodna zalega prawie milion złoty naszej gminie. Brakuje konkretnego wyłożenia tematu i informowania rady na bieżąco o problemie… Fakty są takie, że gdybyśmy nie nagrali czerwcowej sesji z pytaniami radnych i z tymi sławnymi złotoustymi wypowiedziami wójta na temat problemu kupowania wody, to w ogóle o niczym byśmy nie wiedzieli! Protokół z sesji pisany przez sekretarza gminnego potraktowałby, podobnie jak w innych przypadkach, temat na tyle oględnie, że nie dałoby się zrozumieć istoty problemu. Gminne nagrania z sesji mogą być po zatwierdzeniu protokołu zgodnie z prawem niszczone więc właściwie nie ma żadnej możliwości wrócenia do przeszłości i zobaczenia jak było naprawdę i co zostało ważnego powiedziane. Każdy, kto uczestniczył w sesjach, na których były poruszane trudniejsze tematy, a potem czytał sprawozdania pana wójta z gminnych sesji, które publikuje „Głos Garbowa” wie o czym mowa. Nie szukajmy daleko. Ostatni wrześniowy numer „Głosu Garbowa”. Wójt streszcza XXI Sesję Rady Gminy. Na początek od razu połyka całą ważną dyskusję właśnie na temat kupowania wody. Nawet się o tym nie zająknął. Dyskusja miała miejsce przy zatwierdzaniu porządku obrad. Radni Tadeusz Tarka, Agnieszka Nalewajek oraz Tadeusz Barszcz rozsądnie próbowali wprowadzić do porządku obrad przegłosowanie oświadczenia Rady, zobowiązującego władze gminy do podjęcia kroków sprawdzających, polegających na rzetelnym przeprowadzeniu obliczeń i wytyczeniu drogi zmierzającej ostatecznie do uniezależnienia się od zewnętrznych dostawców wody. Już nawet sama próba zmuszenia władzy do przeprowadzenia obliczeń spotyka się z radykalnym oporem. W tym konkretnym przypadku możemy więc mówić o „przemilczeniu” głosów rozsądku w finansowanej przez Gminę gazecie. Dobrze, że oprócz dotowanego „Głosu Garbowa” powstał „Nasz Garbów”, który finansuje z prywatnych kieszeni filmowanie każdej kolejnej Sesji Rady Gminy Garbów i możemy zobaczyć jak było naprawdę.

Utrudnianie zdobycia faktur od spółek wodnych

Inny przykład utrudniania zdobycia informacji, również w sprawie wody, polegał na nieudostępnianiu dokumentów, których dostarczenie wnioskowaliśmy w ramach ustawy o dostępie do informacji publicznej. Chodziło o faktury wystawiane przez spółki wodne Gminie Garbów. Chcieliśmy dotknąć realnie tematu i mieć dostęp do danych źródłowych. Ich opracowywanie jest w toku. Najpierw pan wójt stwierdził, że faktury nie stanowią informacji publicznej i odmówił ich dostarczenia. Następnie przymuszony orzeczeniami sądów w podobnych sprawach, dostarczył je jedynie do roku 2008. Uzasadnił to tym, że Gmina ma obowiązek zachowywać dokumenty tylko przez 5 lat. Zrozumieliśmy, że wójt sugeruje, że te dokumenty zostały zniszczone i nigdy już ich nie zobaczymy. Nie ufając zbytnio, poprosiliśmy więc o protokoły zniszczenia. I co? Okazało się, że jednak ich nie ma, bo dokumenty niszczone nie były, a faktury czekają spokojnie w szafie!

Czy to jest godne i przejrzyste zachowanie, które ma budzić zaufanie ludzi? A pamiętać należy, że cały kontekst takiego postępowania wójta, to według szacunkowych obliczeń około 2 milionów strat dla Gminy Garbów – milion w niepłaconych podatkach od nieruchomości i drugi milion w niepotrzebnie kupowanej od lat wodzie. Tutaj nie ma miejsca na żarty, ale na natychmiastowe poważne podjęcie problemu i rozwiązanie go.

Jako obywatele będziemy spokojnie przyglądać się tej sprawie aż do jej całkowitego wyjaśnienia.

autor: Robert Fiutek

Podziel się artykułem na: Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+Email this to someone

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top