23 września – Św. Ojca Pio z Pietrelciny.

Każda epoka ma swoich świętych. Tych, którzy jaśnieją chwałą Bożą i są drogowskazami dla zagubionej ludzkości. W XX wieku, epoce tak bardzo rozpowszechnionego racjonalizmu i kultu cielesności, Pan Bóg postanowił w specyficzny sposób „zadrwić” sobie z ludzkiej pychy, zsyłając Ojca Pio, świętego w stylu „średniowiecznym”, pokornego kapucyna, stygmatyka i cudotwórcę. Tego, który całym swoim życiem dał świadectwo miłości do Chrystusa

Więcej http://www.pch24.pl/sw–ojciec-pio,6049,i.html

Podziel się artykułem na: Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+Email this to someone

Komentarze do: “23 września – Św. Ojca Pio z Pietrelciny.

  1. greysen

    Wspomnienie Świętego Ojca Pio

    23.09.2013 r. mija 45 lat od śmierci Świętego Ojca Pio.
    Eucharystia – celebracja przez Świętego Ojca Pio – http://pl.youtube.com/watch?v=cqLxUExgZVQ

    „Czy boisz się śmierci?” – zapytał niespodziewanie Ojca Pio jego współbrat o. Romolo. „Nie!” – padła zdecydowana, spokojna odpowiedź. Faktycznie, Padre Pio nie bał się śmierci, był na nią zawsze przygotowany. Kilka lat przed śmiercią przepowiedział (w rozmowie ze swym przyjacielem Pietruccio), że umrze w wieku 82 lat. Jak wyglądały ostatnie chwile błogosławionego kapłana-stygmatyka? Oto wspomnienia ojca Pellegrino, który czuwał przy Zakonniku z Pietrelciny do końca.

    Ostatnia Msza św. w życiu Ojca Pio. 22 września 1968 r. po odprawieniu Mszy św. wyczerpany Ojciec Pio osunął się w ramiona współbraci.

    Do północy Ojciec Pio wzywał mnie pięć lub sześć razy. O północy jak zalęknione dziecko błagał: „Mój synu, pozostań ze mną!” i wiele razy pytał o godzinę. Patrzył na mnie z błaganiem w oczach i ściskał mi ręce.

    Później, jakby zapomniał o tym, która jest godzina, pytał: „Czy dzisiaj odprawiałeś Mszę świętą?” Uśmiechając się, odpowiedziałem: „Ojcze duchowny, to jeszcze za wcześnie, by odprawić Mszę świętą”. A on odpowiedział: „Dzisiaj rano ty za mnie odpraw Mszę świętą”. A ja: „Każdego ranka odprawiam ją w Ojca intencji”.

    Następnie poprosił o spowiedź i po wyznaniu grzechów powiedział: „Synu mój, jeśli dzisiaj Pan wezwie mnie do siebie, to proszę wszystkich moich współbraci o przebaczenie wszelkich przykrości, które im sprawiłem. Proś także współbraci i moich duchowych synów o modlitwę za moją duszę”.

    Odrzekłem: „Ojcze duchowny, jestem pewien, że Pan pozwoli ci jeszcze długo żyć, ale gdybyś miał rację, to czy mogę cię prosić o ostatnie błogosławieństwo dla współbraci, dla duchowych synów i dla chorych?” A on: „Tak, błogosławię wszystkich, ty natomiast poproś także przełożonego, aby mi udzielił swojego ostatniego błogosławieństwa”.

    Była godzina pierwsza w nocy, gdy powiedział: „Słuchaj, synu mój, leżąc w łóżku nie mogę dobrze oddychać. Pomóż mi wstać. Na krześle będę mógł lepiej oddychać”. Tej nocy ze zdziwieniem zauważyłem, że chodził prosto i szybko jak młodzieniec i nie trzeba go było podtrzymywać. Wychodząc ze swojej celi, powiedział: „Chodźmy na chwilę na taras”. Po pięciu minutach zapragnął wrócić do celi. Gdy chciałem go podnieść, powiedział: „Nie mogę tego zrobić”. „Ojcze duchowny, nie martw się” – powiedziałem dodając mu otuchy i podsunąłem wózek, aby usiadł. Wziąłem go za rękę i chciałem posadzić na krześle, jednak on podniósł się sam.

    W celi usiadł na fotelu, a wskazując ręką i wzrokiem na wózek, powiedział: „Odstaw go poza celę”. Kiedy wróciłem do celi, zauważyłem, że zaczął blednąć. Na jego czole pojawił się zimny pot. Przeraziłem się widząc, że jego wargi sinieją. Ciągle tylko powtarzał coraz bardziej słabnącym głosem: „O Jezu, o Maryjo”.

    Chciałem zawołać kogoś ze współbraci, ale zatrzymał mnie mówiąc: „Nie budź nikogo”. Odbiegłem kilka kroków od jego celi, ale zawołał mnie powtarzając: „Nie budź nikogo!” Odpowiedziałem błagalnie: „Ojcze duchowny, pozwól mi tym razem zrobić, co chcę”. Pobiegłem do celi o. Mariana, lecz widząc otwarte drzwi o. Guglielma wszedłem, zaświeciłem światło, obudziłem go, wołając: „Ojciec źle się czuje!” O. Guglielmo szybko wstał i błyskawicznie dopadł celi Ojca Pio, ja zaś wezwałem telefonicznie doktora Salę. Po 10 minutach zjawił się lekarz, a widząc stan chorego, zrobił mu zastrzyk.

    Ojciec coraz słabszym głosem, coraz wolniej poruszając ustami, coraz ciszej powtarzał: „O Jezu, o Maryjo”.

    Przybyli lekarze wezwani ze szpitala przez dra Salę, Mario Pennelli, siostrzeniec Ojca Pio; wezwałem także gwardiana i innych zakonników. W czasie zakładania przez lekarzy maski tlenowej, o. Paolo udzielił Ojcu Pio Sakramentu Namaszczenia Chorych. Wokół klęczeli modlący się zakonnicy.

    Około 2.30 Ojciec Pio słodko skłonił głowę i wydał ostatnie tchnienie.

    (z: Arch. P. Pio, San Giovanni Rotondo, przełożyła K. Kolbusz)

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top